Niedoceniane dni które połączyły Polaków pod koniec „gorącego” lata 1980 roku są co roku tematem szerokiej dyskusji. Medialnej,
politycznej, wśród samych związkowców. Dziś, w 33 rocznicę podpisania Porozumień
sierpniowych w Gdańsku, prezydent Wałęsa wspomniał, by 31 sierpnia wszedł do kanonu
polskich świąt państwowych.
33 lata temu zostały podpisane Porozumienia Sierpniowe w
Gdańsku. Oprócz nich podpisano podobne w Szczecinie, Jastrzębiu Zdroju i Hucie
Katowice. Sygnowane były przez partyjnych reprezentantów PZPR-u i opozycjonistów
z „Solidarności”. Najsłynniejsze – gdańskie – zwieńczone podpisem lidera ruchu
Lecha Wałęsy, stało się dla Polski i całego bloku symbolem przemian. Były to
pierwsze wymuszone na władzy decyzje, na które, pod naporem kilkumilionowej „Solidarności”,
przystała. Porozumienia rozpoczęły polską drogę do wolności, zakończoną
Okrągłym Stołem i częściowo wolnymi wyborami z 4 czerwca 1989 roku.
Od lat widzimy jak bardzo marnuje się potencjał, który
narodził się wówczas w polskim społeczeństwie, w zakładach pracy, na wiecach. Wywodząca
się z „Solidarności” większość polskiej prawicy i centrum, siedzi obecnie po
dwóch stronach sejmowo-senackiej barykady. Nie mniej bolesny dla szeregowych,
zwykłych obywateli, członków dawnej „S” jest podział w samej organizacji. Drogi
Wałęsy i Piotra Dudy (obecnego przewodniczącego „NSZZ”) rozeszły się już dawno,
o dialogu wartałoby najlepiej zapomnieć.
Powtarzane w kółko tezy, że NSZZ jest wykorzystywany do
politycznych gierek nie wydają się mieć końca. Możemy narzekać na różne
niedoskonałości naszego ex- prezydenta. W sprawie uczczenia 31 sierpnia ma on
jednak wiele racji. Wolna Polska położyła kres świetności związku, podzieliła
opozycjonistów zjednoczonych dotychczas we wspólnym celu. Rozłam po `89 sprawia
że wspomnienia przełomu sierpnia i września 1980 zostały ze świadomości Polaków
wyparte przez niekończące się niesnaski polityczno- związkowe.
Od wieków zwykliśmy kojarzyć zwycięstwa z militarnym
odepchnięciem agresora, ewentualnie wielkimi gestami, wartościami na czele z
honorem. Do tej grupy nie pasowałby dzień, który rozpoczął powolne skubanie władzy komunistycznej
krok po kroku, a który doprowadził do wolnej Polski. Zmarnowany potencjał i waśnie
w polskim stylu sprawiają, że uznajemy te dni jako „tylko” ważne, raczej
symboliczne.
Jeszcze wiele czasu musi minąć, by Polacy docenili rangę
tych podpisów. Na poziomie święta państwowego. Takiego które nie byłoby
wypaczeniem ani polityczną propagandą.
0 komentarze:
Prześlij komentarz