Rok w prasie - kilka refleksji

Kiedy ten czas zleciał? – myślę sobie po roku nieprzerwanej pracy w tygodniku lokalnym. Uznaję, że to właściwy czas na kilka słów refleksji.

Intensywny czas
Od wejścia do redakcji trochę się zmieniło. Pomijam już fakt, że zaczynałem od przysłowiowej próby sił, nie mając w CV podobnie wyglądającej współpracy.
Zaczęło się od otwartych „wydarzonek”, spisywania relacji w stylu imprezy „latarników Polski Cyfrowej, czy otwierania Kongresu Inicjatyw Europy Wschodniej. Było o dniu seniora, inicjatywie z otwartymi placami zabaw, itp. Czyli – jak to dosadnie mówią w redakcji – praca nad zapychaczami. To miłe, przyjemne tekściki okraszone radosnymi zdjęciami. Ale życie to nie tylko radość, a przede wszystkim trudy dnia powszedniego, co doskonale widać na stronach gazet.

Sito dzielnic
Z racji, że „Nowy Tydzień” pisze przede wszystkim o dzielnicach, dostałem na wejście kilka z nich. Oczywiście peryferyjne – niech się młody objeździ, oszlifuje, zrobi kontakty! Podjąłem próbę sił – poza eventami, „nadzorowałem” newsy z Bronowic, Głuska, Szerokiego, Hajdowa i Abramowic. Po koleżankach przejąłem uczelnie, które opisywałem do marca.

W czasie, gdy hartowałem się w swoich rewirach, z pracy zrezygnował nadzorujący sprawy miejskie dziennikarz. Na konto wpadły kolejne dzielnice, ale i sesje rady miasta, sprawy spółdzielniane, infrastrukturalne, środowiskowe… Uczelnie poszły w odstawkę. I tak jest do dziś.

Na ten moment, wsłuchany w życie lublinian i głos władzy, brakuje mi jednak czegoś. Trochę umiejętności, może kontaktu, szczęścia. Tematu na większy reportaż. To esencja pracy dla młodego dziennikarza. Uczę się dużo od kolegów z radia i TV, przypominają się warsztaty z Frankiem Piątkowskim, wielkim nauczycielem „reporterki” jeszcze ze studiów. O „zatrzymaniu się” na jednej sprawie, pociągnięciu jej przez dwa, trzy tygodnie na 15-20 tys. znaków… Chciałbym, by było to możliwe nie tylko na łamach „Dużego Formatu”.

Wyzwanie
To z takich arcydziełek wypływają nazwiska, dzięki nim moi koledzy czują się dziennikarzami przez duże „De”. Wyjąwszy kilka pomniejszych „reportażyków” (w realiach ściskającej wszystko gazety) nie miałem jeszcze materiału, który mógłbym określić jako „moją krwawicę”.
Niech to będzie wyzwanie na kolejny rok pracy. Za duże? Tu trzeba bez kompleksów, o czym przekonuję się na co dzień w redakcji, czy podając do kontaktu rozmówcom adres mojej poczty. Ale czas gra na moją korzyść. Jeszcze trochę i rocznik `91 nie będzie utożsamiał się z…  niewiedzą, stażystami z wygodnego pokolenia "Zet", młodzieniaszkami itp.



Jaki będzie nowy Park Ludowy?

Trzy główne osie komunikacyjne, trzynaście wejść, place zabaw dla dzieci, wybiegi dla psów, ogród wodny, mnóstwo kwiatów oraz wiele innych atrakcji. O wstępnych planach koncepcyjnych nowego Parku Ludowego opowiedzieli dziennikarzom przedstawiciele grupy projektowej LubCom. Teraz miasto czeka na uwagi mieszkańców.

O znaczeniu tej inwestycji dla miasta podczas konferencji w ratuszu z udziałem projektantów mówił prezydent Lublina, Krzysztof Żuk. – To jedno z priorytetowych zadań, obok dworca metropolitarnego i placu Litewskiego, zgłoszone do Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Szacujemy jego koszt na 18 milionów złotych, z czego dofinansowanie unijne wyniesie 85 procent – mówił prezydent.

Trudny, bo na terenie podmokłym

Do tego, by Park Ludowy tętnił życiem, droga jednak daleka. Wykonawca będzie zmuszony pracować na terenie podmokłym, a ponadto z fatalnym stanem drzew. Dziś nie wiemy, ile drzew zostanie wyciętych, ile będzie nasadzeń. Wytyczne ratusza są proste. – Jak najmniej interwencji w stan drzewostanu – mówił na konferencji Żuk.
– W koncepcji Zdzisława Strycharza miałoby tu powstać lokalne centrum edukacji ekologicznej, ale ze względu na kolizję z naszymi propozycjami umieścimy je poza parkiem. Pamiętajmy, że za dotację unijną możemy modernizować, ale nie budować od postaw – dodaje prezydent Krzysztof Żuk.

Skosem przez park

Komunikację w Parku wyznaczą trzy osie: główna, na linii PKP/Targi – amfiteatr/Bystrzyca, nie zmieni roli względem dzisiejszej funkcji oraz oś poprzeczna, od wysokości Areny Lublin po ostatnie wejście przy al. Piłsudskiego, nieopodal Targów Lublin. Piesi i cykliści poruszający się od centrum w stronę PKP bez trudu przetną Park po osi skośnej (od wysokości bulwaru przy Bystrzycy aż po skrzyżowanie Lubelskiego Lipca ze Stadionową). Dziś utwardzony trakt jest jedynie do parkowego „ronda”, dalej są jedynie wydeptane ścieżki.

Wodne szaleństwo w „amfiteatrze”

– Planujemy trzynaście wejść, w tym główne od bulwaru nad rzeką od strony Piłsudskiego. W parku zaroi się od atrakcji i przestrzeni służącej rekreacji. Będą tu dwa place zabaw: jeden dla dzieci do trzeciego roku życia, z labiryntem z żywopłotu i drugi, dla starszych dzieci, bliżej osi głównej. Powstaną tu toalety i natrysk. Szeroko rozrzucimy „linaria”, czyli miejsca do wspinaczki dla dzieci. Będzie też plac zabaw i wybiegi dla psów – wylicza Małgorzata Leśko z biura projektowego LubCom. Amfiteatr zmieni swoją funkcję w ogród pełny wodotrysków, a przy rzece pójdziemy nie wałem, a bulwarem. Projektant planuje kilka bezpośrednich zejść do rzeki, w tym do przystani kajakowej. Asfaltowe ścieżki zostaną wykonane w kolorze piasku, który – jak mówią pomysłodawcy – będzie przyjazny dla oczu.
Nie uda się wdrożyć bodaj najciekawszego pomysłu, czyli ścieżek spacerowych w koronach drzew. Urząd sporo się przeliczył. – Za kilkaset metrów alejek wyszło nam ponad 32 miliony złotych, czyli niemal dwukrotnie więcej niż planowany budżet całej inwestycji. Rolę czegoś na wzór tarasu widokowego spełni dwupoziomowa kładka nad Bystrzycą – mówi Marzena Szczepańska, zastępca dyrektora Wydziału Inwestycji i Remontów.

Zbierają uwagi

Koncepcja została już poddana wstępnym dyskusjom. – Rozmawialiśmy w tej sprawie m.in. z Radą Kultury Przestrzeni i nie zamykamy się na dalsze uwagi, które zbieramy do końca września. Proszę o wysyłanie ich na adres parkludowy@lublin.eu. Planujemy też spotkanie z mieszkańcami w samym parku, celem wizji lokalnej – dodaje Piotr Choroś z kancelarii prezydenta miasta.
Po konsultacjach i uwagach mieszkańców projektant będzie miał 150 dni na przygotowanie projektu budowlanego. – Pełna dokumentacja powinna być gotowa na przełomie września i października 2017 roku. Wtedy zostanie ogłoszony przetarg na wykonawstwo, a sama budowa miałaby potrwać ok. 18 miesięcy, do jesieni 2019 roku – przybliża harmonogram projektu Marzena Szczepańska.

artykuł również w "Nowym Tygodniu"
ilustracja - UM Lublin



 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | cheap international calls