Przed jakim zagrożeniem stoi pokolenie "Zet"?

Daj mi szerokopasmowy Internet, a popracuję z każdego miejsca, ile tylko trzeba. Ta dewiza, wyczytana przeze mnie niedawno w Gazeta Praca.pl, chyba najlepiej opisuje wchodzące na rynek pracy tzw. pokolenie „Zet” (roczniki z lat 90.). Zastanawiając się nad nią, zauważam jakie niesie ona zagrożenie.

Czytelniku „Zet”, bo najprawdopodobniej to właśnie Ty mnie czytasz (gros śledzących bloga to ludzie urodzeni po 1990). Z dużą dozą prawdopodobieństwa kończysz studia lub spędzasz swoje pierwsze miesiące/lata na mierzeniu się z rynkiem/pracą. Jeśli komputer jest Twoim głównym narzędziem pracy - a jest tak w szeroko pojmowanym marketingu, biurze projektowym, call center, sekretariacie, sprzedaży itd. - licz sobie przynajmniej osiem godzin umysłowej młócki przed kilkunastocalowym ekranem. Wszyscy kombinujemy z tzw. social media, albo przydają się w pracy (np. u mnie) albo są sposobem na rozwianie chwilowej nudy.

Kończysz pracę. Wracasz mniej lub bardziej zmęczony, zaglądając w telefon lub tablet z mobilnym Internetem. Sprawdzasz maile, „odpoczywasz” na Fejsiku, Tłicie lub na modnym ostatnio Snapie. Rolujesz tablicę w dół, a czas spędzany przed ekranem rośnie. Nie pozwalasz sobie, aby świat wirtualny wyprzedził rzeczywistość.

Pomyślałem o tym fakcie przy chwili wolnego. Zastanawiając się jak spędzam weekend, co robię w przerwie od pogoni za informacją. „Zmysł” robi swoje - trudno przez sobotę i niedzielę oprzeć się mediom elektronicznym, blogosferze, filmowemu contentowi nowej generacji (Youtube`owi).
Ale najlepiej odpoczywam jak nie patrzę w ekran. Rozluźniający, 8-kilometrowy trucht, wieczorne krzyżówki, a ostatnio… prasowanie odstresowało mnie bardziej niż kolejny artykuł napisany w półtorej godziny.
 
Jest zdalnie, miło, wygodnie. Racja, to specyfika naszych czasów. Tak rozdzielany przez pokolenie „iksów” i nieco mniej przez „igreki” czas pracy i reszta dnia uległy w czasach „zetów” sporemu zatarciu. Ta sytuacja grozi współuzależnieniem od wirtualności, ryzykiem, że nie będziemy potrafili odpocząć z dala od Wi-fi. Psychologia i psychiatria muszą wziąć na poprawkę nowe zastępy uzależnionych, czyli ludzi „nieodłączonych”, niepotrafiących odłączyć się od Internetu. Znawcy już przewidują, że będzie to istotny problem niedalekiej przyszłości.

Startup`owcy mówią, że za kilka lat standardem będzie tzw. Inthernet of things, czyli Internet rzeczy. W obrębie jednej sieci zadziałają nie tylko pecety, tablety czy telewizory, a pralki, lodówki, roboty kuchenne. Jednak Matrix z 1999 roku nie wydawał się tak odległy. W tej rzeczywistości sztuką będzie nie tyle umiejętność nierozroszenia uwagi w sieci, co odpoczywania z dala od niej.


fot. pixabay.com (2)

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | cheap international calls