Sportowe podsumowanie roku 2012



    Nieubłaganie zbliża się koniec roku 2012, a tym samym przychodzi czas na liczne podsumowania. Wśród grudniowych przypomnień są również te sportowe- możemy z perspektywy czasu ocenić naszych sportowców, którzy przez cały rok z orzełkiem na piersi, z mniejszymi lub większymi sukcesami, reprezentowali naszą ojczyznę na arenach światowych. Przypominają się chwile piękne i wzruszające, ale i niespodziewane porażki i łzy smutku. Jaki był rok 2012 pod względem sportowym dla „biało- czerwonych”? W swoim przeglądzie nawiążę do najważniejszych sportowych momentów roku 2012. Zaczynając od najważniejszego: wydarzeniem roku z perspektywy światowej, w którym uczestniczyli Polacy były na pewno

Apokalipsa przełożona


    Najlepsze jest jednak to, że wierzący w kalendarz Majów wróżbici, apokaliptyczni jasnowidzowie i inni jaśnie oświeceni forumowicze wieszczący w komentarzach koniec ludzkości, odczuwają bolesny, prawdziwy zawód. Przepełnieni niedowierzaniem nie mogą pogodzić się z tym, że nie nastąpiło żadne wielkie boom, że Słońce dalej promieniuje nad horyzontem, że znowu trzeba sprzątać na święta.

Na pole vs. na dwór. O konflikcie kulturowym



   Ostatnio zwykłem dość często rozmyślać właśnie nad tą formą językową. Żadne inne wyrażenie nie dzieli kraju do tego stopnia jak wychodzenie na „pole” lub „dwór”. Są to swojego rodzaju wizytówki mówiących- wystarczy że powiem głośno „wracam z pola”, a rozmówca, nie znający mnie wcale zidentyfikuje, że jestem z południowej Polski. Jeśli będzie bystry, domyśli się, że mam małopolsko-galicyjskie korzenie. Z kolei wychodzący na dwór okaże się mieszkańcem Mazowsza, Lubelszczyzny, a nawet… Śląska. Idę się przewietrzyć na dwór, jak jest na polu? Niby tak samo, a jednak inaczej.

Trzykrotnie pogrzebany- pośmiertne tułaczki Stanisława Augusta Poniatowskiego- cz.2


    Rządząca w międzywojniu, podzielona po śmierci Piłsudskiego, autorytarna sanacja potraktowała umowę z 1938 roku jako niewygodną, lecz obowiązującą. Odmawiając przyjęcia sarkofagu królewskiego skazałaby króla na pośmiertną poniewierkę. Możemy się tylko domyślać co robili bolszewicy z plądrowanymi przez nich sarkofagami carów, książąt, bojarów moskiewskich… Dlaczego plądrowanymi? Wówczas w związku Radzieckim trwała rozprawa ze starym systemem. Jednym z etapów była ateizacja społeczeństwa- komuniści odgrywali rolę „wojujących bezbożników”. Zabierali się za wszystko co kojarzone było z carskim, wielkorosyjskim przepychem- dokonywali rozbiórek cerkwi i kościołów, by potem przekształcać je w magazyny z bronią. W 1938 roku ten nieubłagalny los czekał leningradzkie(wcześniej petersburdzkie) krypty, w których leżał pochowany od 140-stu lat Stanisław August Poniatowski. Aby nie nagłaśniać informacji mogącej zostać odczytanej jako zbliżenie polsko- sowieckie w oczach coraz agresywniejszej III Rzeszy, Warszawa zdecydowała się przyjąć od Sowietów zwłoki ostatniego króla w kompletnej tajemnicy przed opinią publiczną. Transport zwłok z przygranicznej stacji Stołpce do Wołczyna odbył się zaplombowanym pociągiem. Drugi pochówek Poniatowskiego stał się faktem. A nie był to ostatni epizod pośmiertnej tułaczki króla…

Trzykrotnie pogrzebany- pośmiertne tułaczki Stanisława Augusta Poniatowskiego- cz.1


    Na studiach trafiają się takie przedmioty, na które do chodzenia nie trzeba specjalnie zachęcać. W moim przypadku takim przedmiotem jest Redagowanie tekstów. Czerpię z niego podwójną satysfakcję jako słuchacz mam przyjemność poznawać i szlifować umiejętności dziennikarskie (a raczej coś co je przypomina), a przy okazji uczestniczę w zajęciach wykładowych, gdzie słucham ciekawych i inspirujących historii. I choć zajęcia jeszcze się nie skończyły; już teraz śmiało mogę stwierdzić, że wyniosłem z nich tyle wiedzy, o  której na innych przedmiotach mógłbym pomarzyć.
    Na jednych zajęciach redaktor opowiedział nam niezwykłą historię o Stanisławie Auguście Poniatowskim.  Było to swoiste wprowadzenie do reportażu „Strażnik Królewskiego Grobu” Mariana Brandysa. Kupiłem tą książkę i przeczytałem prawież jednym ciurkiem. Nie ze względu jedynie tematycznych (oczywiście historia mnie kręci), ale dzięki świetnemu wprowadzeniu pana redaktora. Tak nakręcił mnie tematycznie, że nie mogłem powstrzymać się przed poznaniem tej historii w całości. 

13 grudnia- Stan Absurdalny


   13 grudnia 1981 roku to bez wątpienia ważna data w najnowszej historii Polski. A zarazem jedna z bardziej niejednoznacznych, która dzieli wielu Polaków. Mijają lata, wraz z nimi kolejne rocznice wprowadzenia Stanu Wojennego, a polskie społeczeństwo, od samych elit poczynając, utwardza się w swoim podziale. Paradoksem jest fakt, że nie jest to podział na zwolenników i przeciwników wprowadzenia SW (choć taki oczywiście istnieje, nie odgrywa dziś większej roli), a na krytyków umiarkowanych i radykalnych. Czy wizja podzielonej Polski w kwestii Stanu Wojennego już nigdy nas nie opuści? Dlaczego nie możemy nawiązywać do tej daty w patriotycznej ciszy, choćby w części przypominającej np. listopadowe wspomnienia naszych bliskich zmarłych ?
   

Wolność słowa niezagrożona


  To z pewnością wydarzenie roku w polskim światku dziennikarskim. Decyzja prezesa dwóch „opozycyjnych” gazet: „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze” o zmianie linii wydawnictwa przez  wielu czytelników przyjmowana jest z wielkim niedowierzaniem. W obronie zwolnionego naczelnego Uważam Rze Pawła Lisickiego, z pisania dla tygodnika zrezygnowało kilkunastu „niepokornych” dziennikarzy. Czy wspomniane gazety zatracą przez to swoją wartość? Czy może uda się im przetrwać gorący okres, dzięki dobrym zastępcom?
     Grzegorz Hajdarowicz, prezes Presspublici, a więc de facto właściciel gazet, wykonał pokerową zagrywkę. W ciężkiej sytuacji postawił go „trotylowy” artykuł redaktora Gmyza, który podważył poważnie wiarygodność ”Rzepy”. Zwolnienie Lisickiego, za którym pokład opuścili kolejni „zadziorni” może jednak okazać się gwoździem do trumny całego dziennikarstwa politycznego. Może bowiem podważyć jakże cenną dla dziennikarzy wolność słowa. Pamiętamy- w parze z powolnym spadkiem popularności "Rzeczpospolitej" szedł przecież rynkowy sukces Uważam Rze, najchętniej kupowanego w kategorii tygodników. Jedno jest pewne- pismo utraciło i utraci dalej swoich wiernych czytelników. To dzięki nim stało najpoczytniejszym tygodnikiem  społeczno-politycznym w Polsce.

Falstart Polaków. Złe miłego początki?


   Nie tak entuzjaści zimowych skoków wyobrażali sobie początek sezonu w wykonaniu Polaków. Nasi skoczkowie w dotychczas rozegranych trzech konkursach plasowali się w końcówkach stawki, uciułali łącznie 21 punktów… Drużynowy konkurs okazał się największą kompromitacją „biało- czerwonych” od niepamiętnych czasów. W natłoku medialnym wspomina się o zwolnieniu winowajcy niedyspozycji Polaków- trenera Łukasza Kruczka.
    Przyznam szczerze, że obawiałem się takiego początku nie w tym, ale… w ubiegłorocznym sezonie. Roku, w którym polska kadra, od lat oparta na przygniatającej wręcz pozostałych skoczków wielkości Adama Małysza, rozpoczęła swoją pierwszą zimę bez „Orła z Wisły”. Nie mieliśmy wówczas żadnych gwarancji, że Kamil Stoch w możliwy sposób przejmie stery w kadrze, że pozostali skoczkowie przeskoczą w końcu z krajowego poziomu na międzynarodowy. Mało kto z nas wierzył wtedy, że Polacy będą w stanie powalczyć o podium w konkursie drużynowym.

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | cheap international calls