13 grudnia 1981 roku to bez wątpienia ważna data w najnowszej historii Polski. A zarazem jedna z bardziej niejednoznacznych, która dzieli wielu Polaków. Mijają lata, wraz z nimi kolejne rocznice wprowadzenia Stanu Wojennego, a polskie społeczeństwo, od samych elit poczynając, utwardza się w swoim podziale. Paradoksem jest fakt, że nie jest to podział na zwolenników i przeciwników wprowadzenia SW (choć taki oczywiście istnieje, nie odgrywa dziś większej roli), a na krytyków umiarkowanych i radykalnych. Czy wizja podzielonej Polski w kwestii Stanu Wojennego już nigdy nas nie opuści? Dlaczego nie możemy nawiązywać do tej daty w patriotycznej ciszy, choćby w części przypominającej np. listopadowe wspomnienia naszych bliskich zmarłych ?
W grupę uznających stan wojenny z całą pewnością za zło, wpisuje się rządząca koalicja PO-PSL. Do radykalnych przeciwników Stanu Wojennego, jak i całej komunistyczno -ludowej przeszłości, należy grupa skupiona wokół PiS-u i środowisk prawicowo- konserwatywnych. Katastrofa smoleńska i jej skutki dolały oliwy do ognia, dzieląc obóz „Solidarnościowców” jeszcze bardziej. Już wtedy pod Pałacem Prezydenckim dochodziło do licznych antyrządowych zamieszek, z których najgłębiej utkwiły nam w pamięci spory o krzyż. Demonstracje ekstremistów przeniosły się z miesięcznic smoleńskich także na 13. grudnia.
Stan Wojenny stał się kolejną- po dniu Niepodległości- rocznicą, w której udział muszą zaznaczyć ekstremiści, wszelkiej maści. Liczne szeregi polskiej ultraprawicy, (środowiska ONR-u, Młodzieży Wszechpolskiej, nawet niektórzy członkowie KNP), anarchiści czy agresywni kibice. Emocje poniosły także kościelnych, grono skupione wokół o. Tadeusza Rydzyka. Celem głównym tych manifestacji są obelgi w zdrajców ojczyzny w różnych postaciach: od ludowego generała począwszy, przez postpezetpeerowski „beton” do obecnie rządzących , którzy wystawiają ojczyznę na pośmiewisko. Pamiętajmy- dzisiejsze nastroje na marszu, choć wyraźnie antyrządowe, nie były już tak „wybuchowe” jak te ubiegłoroczne. Wówczas mieliśmy jednak inną sytuację- okrągłą, 30. rocznicę ogłoszenia stanu Wojennego i –fakt nie bez znaczenia- Platforma dopiero co wygrała wybory, a Donald Tusk po raz drugi dostał misję utworzenia rządu. Przegrana opozycji oznaczała porażkę Polski prawicowej, patriotycznej „do bólu”, a więc także tej nacjonalistycznej.
Nie żebym pałał do koalicji jakąś większą sympatią. Jednak kiedy słyszę zarzuty o zniewolonej ojczyźnie i PRL-u bis, o stawianiu rządzącej koalicji na równi z samozwańczą WRON-ą, chce mi się po prostu śmiać. Chyba nie tylko mi, większość Polaków ma już dość wojenki na górze i po prostu widzi, że hasła aktywnych patriotów nie mają faktycznego pokrycia. Już widzę, jak odcinają nam Internet, czyszczą sklepowe półki i legitymują w drodze do szkoły. Mówią o zniewolonym kraju, ale korzystają przy tym z prawa do zgromadzeń, wolności w internecie (jad leje się z forów gigabajtami). Z tego ostatniego powinna powstać nowa wolność- "walenia we władzę" - taką dewizą żyją najprawdziwsi „patrioci”.
Gdzie w takim miejscu jest miejsce dla zwykłych ludzi? Takich dla których Stan Wojenny oznaczał nie tylko walkę z systemem, ale też chodzenie wyłącznie z przepustkami czy puste półki w sklepach? Dzisiaj nie popierając tych co „rządzą” i tych co „chcą im dowalić”, a idąc dalej- „zdrajców” i „tych wiecznie cierpiących” nie możemy istnieć. Pokolenie naszych rodziców, które przeżyło te ciężkie lata, a jednocześnie nie „schamiało” przez lata politycznych racji o Stanie Wojennym, ma prawo do chwil wspomnień i zadumy. W neutralnym, retrospektywnym i apolitycznym charakterze. A my młodzi , ale i politycy, możemy tylko się uczyć.
0 komentarze:
Prześlij komentarz