Problemy z bluzgami rzucanymi pod adresem Polskiego Związku Piłki Nożnej zeszły, przy obecnych wyczynach kiboli, na dalszy plan. Do myślenia daje nie tyle bezkarne poczynanie stadionowych „radykałów” co postawa bezradności zarządów klubowych i samej centrali piłkarskiej.
I nie chodzi, wbrew pozorom, o demolowanie
stadionów, czy przerywanie widowisk przez pirotechniczne cuda. W tych
przypadkach obserwujemy wyraźny postęp. Wciąż pozostają jednak wulgaryzmy,
obraźliwe hasła, forsowanie barierek i wbiegania na murawę…
Rozpoczęło
się od popisów kiboli Lecha. W meczu z Żalgirisem Wilno w europejskich
pucharach przyjezdni rozwiesili transparent „litewski chamie klękaj przed
polskim panem”. Szowinistyczna manifestacja tylko rozsierdziła kibiców
Żalgirisu, a szczególnie jego piłkarzy. Ci wygrali dwumecz z wicemistrzem
Polski eliminując ich z pucharów już w sierpniu.
Kibole Lecha na tym nie skończyli, swoim emocje postanowili wyrazić w bardziej „patriotyczny” sposób. Pod Ostrą Bramą zaśpiewali, a raczej wykrzyczeli hymn Polski, po czym przypomnieli mieszkańcom Litwy, że ich stolica jest polskim miastem.
Ostatni (pseudo)wyczyn należał do kilkunastoosobowej
grupki uznającej się za „kibiców’ Legii Warszawa. Na meczu IV ligi- Polonii
Warszawa z Klubem Sportowym Łomianki- wspomniana grupka wbiegła na murawę
przerywając cały mecz ( była 38. minuta). W trosce o bezpieczeństwo piłkarzy i
normalnych kibiców przedstawiciel PZPN-u zakończył spotkanie. Polonia oczekuje teraz walkowera.
Energiczni fani swoich klubów pokazali, że
„poszarpać” się można także poza stadionem. Na przykład w słoneczny dzień na…
polskiej plaży. Grupka sympatyków Ruchu Chorzów na widok Meksykanów, (!)
zaczepiających rzekomo polskie plażowiczki, natychmiast skoczyła do gardeł
„rozmownym”, a na pewno nachalnym turystom. Początkowy śmiech wywołany zaczepkami egzotycznych gości
przysłoniło ostatecznie zażenowanie całą tą farsą.
Przed wczorajszym meczem IV rundy eliminacji Ligi
Mistrzów Legii Warszawa ze Steauą Bukareszt, fani polskiego futbolu modlili się
zapewne, aby „Żyleta” niczego na wyjeździe nie przeskrobała. Po wyczynach
ze spotkania z walijskim New Saints (II runda eliminacji LM) warszawiakom grozi
kara grzywny w wysokości 30000 euro. Póki co stołeczny klub odwołuje się w
sprawie kary pieniężnej. Decyzja w sprawie „Żylety” pojawiła się dziś- będzie
ona zamknięta w meczu rewanżowym z mistrzem Rumuni.
Na łamach Przeglądu Sportowego głos zabrali główni
przedstawiciele związku, na czele z prezesem Zbigniewem Bonkiem i szefem Legii
Bogusławem Leśnodorskim. O ile hasło: zero tolerancji dla przemocy i chęć
zwalczania wandalizmu na stadionach przemieszcza się w wypowiedziach
związkowców, tak usuwanie ich z trybun i wlepianie zakazów już niekoniecznie.
Przyczyna jest prosta: to najwierniejsi kibice stanowią o głównych dochodach ze
sprzedaży, a – jak pokazuje przeszłość- pójście klubu na otwartą wojnę z
kibolami kończyło się fatalnie dla finansów drużyny. Tak było w Poznaniu,
podobnie byłoby w przypadku Legii, a więc dwóch najmocniejszych, najbardziej
rozpoznawalnych polskich klubach. W tej kwestii zarządy z samym PZPN-em wydają
się bezradne…
0 komentarze:
Prześlij komentarz