W słusznej sprawie- polski wrzesień 1939 roku

Szybka klęska, która obróciła dwudziestoletni dorobek polskiego państwa w gruzy czy raczej ratunek sprawy i własnego honoru w momencie, kiedy reszta świata dla ratowania pokoju oddałaby kolejne części własnej suwerenności? A może wszystkiego po trochu? Polski wrzesień 1939 roku jest kolejnym tematem do wielkiej debaty historycznej.

Zachować pamięć
Pielęgnowanie tej czułej dla Polaków daty jest czymś oczywistym. W corocznych uroczystościach biorą udział  przedstawiciele kolejnych władz, które przypominają o tym, co spotkało naród polski i świat pierwszego wrześniowego poranka 1939 roku o 4:40. Myślami jesteśmy wówczas z obrońcami Westerplatte, Poczty Gdańskiej, mieszkańcami Wielunia i wszystkimi polskimi armiami, na które bez wypowiedzenia wojny rzuciły się wojska Hitlera.

Pamiętaliśmy, szanujemy i będziemy przekazywać  kolejnym pokoleniom niełatwy, krwawy kawałek polskiej historii. Choć w dobie „umywania” rąk przez Niemców, sformułowań o polskich obozach koncentracyjnych i obojętności na surową lekcję historii, jaką dali nam totalitarni sąsiedzi, w sprawie przyszłej retrospekcji możemy mieć coraz więcej wątpliwości. Jak w mało której rocznicy zgadzamy się, że pamięć września należy przypominać, przynajmniej z taką samą siłą co roku. W kwestii samych walk i wyniku kampanii wrześniowej środowiska historyczne i eksperci przyjmują już różne stanowiska.

Alternatywa czy druzgocąca klęska?
Najgłośniejsze ostatnimi czasy, a zarazem najbardziej kontrowersyjne jest stanowisko alternatywne, które w książce „Pakt Ribbentrop Beck” zaprezentował Piotr Zychowicz. W jego wizji kampanii polskiej nie ma, tak samo jak nie ma II wojny światowej w 1939 roku. Ta zaczyna się w 1940 roku atakiem na Francję, podczas gdy „neutralna” Polska zabezpiecza tyły Niemcom przed Sowietami. Uczuleni na milionowe ofiary, krwawe łaźnie polskiego września i późniejszej okupacji alternatywiści rozważają kolejne możliwości, wybory, w których historia mogła potoczyć się inaczej. Także ta wrześniowa. W polskim społeczeństwie, w którym większość rodzin nosi po bliższych lub dalszych krewnych wojenne blizny, stanowisko to jeszcze długo będzie traktowane jako szalona kalkulacja fundowana przez mądrych inaczej publicystów.

Zwolennicy walki z Rzeszą dzielą się na tych, którzy uznają wysiłek polskiego żołnierza z 1939 roku za ofiarny, lecz potrzebny oraz na tych, którzy patrzą na kampanię wrześniową przez pryzmat totalnej klęski.
Osamotniona Polska sama stawiała opór hitlerowcom, a od 17 września Sowietom, którzy zaatakowali kraj od Wschodu. Przedwojenni opozycjoniści wobec rządzącej sanacji (rządzącej w Polsce w latach 1926-1939) oraz ci wygnani za granicę ( przedstawiciele tzw. Front Morges) obarczali piłsudczykowską schedę – prezydenta Ignacego Mościckiego, marszałka Edwarda Rydza- Śmigłego, ministra spraw zagranicznych Józefa Becka - za nieprzygotowanie państwa do obrony i wciągnięcie w wojnę. Stanowisko to skrzętnie wykorzystała później propagandowa tuba Polski Ludowej. Przez kolejne 45 lat wmawiano nam, że do krwawej lekcji polskiego września doprowadziły rządy nieudolnych piłsudczyków. Co do kampanii wrześniowej propaganda zadbała też o to, by zniszczyć wizerunek polskiego żołnierza. W świat poszedł fałszywy mit o szalonych kawalerzystach szarżujących z szablami na niemieckie czołgi. Deprecjonowało się obronę składnicy tranzytowej na Westerplatte, uznawało polskich dowódców za niekompetentnych, podejmujących decyzje w oderwaniu od racjonalnego myślenia.

Próżno doszukiwać się w historii równie szybkiej militarnej klęski Wojska Polskiego. Polskie dowództwo przygotowane było do walk takich jak w wojnie z bolszewikami w 1920 roku. Nie uwzględniało pancernych klinów, zgrupowanych uderzeń poprzedzonych bombardowaniem „Sztukasów”. Nie tylko Polacy, ale cały świat miał się przekonać, czym jest manewrowa lekcja niemieckiego blitzkriegu (wojny błyskawicznej). Mniej lub bardziej boleśnie doświadczyły tego Dania, Norwegia, Francja i państwa Beneluksu w 1940 oraz Grecja, Jugosławia i Związek Radziecki w 1941 roku.

Ukrócić światowy konflikt
Nie zamierzam karmić papką krytyków polskiego września. Pamiętajmy, że równie trudno znaleźć w dziejach najnowszych tak wściekłego, antypokojowego agresora. Niczym głodny pies rzucił się na kraj, któremu – notabene - jeszcze kilka miesięcy wstecz oferowano miejsce w pakcie antykominternowskim. Podobnie sprawa ma się z sojusznikami wojennymi Polski – zamiast otworzyć Hitlerowi drugi front, zająć przemysłowe serce „lwa” (Zagłębie Ruhry) i defilować zwycięsko z Polakami w Berlinie najpóźniej w 1940 roku, ci nie poczynili żadnych kroków. Pokerowa zagrywka Hitlera sprawdziła się. Zachód zostawił Polskę samą sobie, przez co Niemcy mogli przystąpić do okupacji, jakiej świat jeszcze wtedy nie widział.

Jaki interes miały Francja i Wielka Brytania we wspieraniu Polski? Obronę nie tylko swoich granic, własnych korzyści. Ich interwencja ukróciłaby światowy konflikt. Z historycznych analiz jasno wynika, że na granicy francuskiej, w momencie ataku na Polskę, Niemcy posiadały bardzo szczupłe siły bez jednostek pancernych i zmotoryzowanych. Bez bierności Francuzów i Brytyjczyków nie tylko II wojna światowa, ale i polski wrzesień przybrałby zupełnie inną postać. 

Fatalne ułożenie granic pozwalające Niemcom atakować Polskę z trzech stron, odcięcie mniejszych sił oporu czy w końcu szybkie podejście pod Warszawę - operacyjna przewaga nazistów była niepodważalna. Zaznaczmy- operacyjna, bo w militarnej potyczce nie wyglądało to już tak kolorowo. Choć nieco ponad miesiąc walk tego nie udowodni, to straty niemieckie były poważne. Oficjalne dane mówią o blisko 17 tysiącach żołnierzy Wehrmachtu, którzy zginęli lub zaginęli w działaniach kampanii polskiej, blisko tysiącu utraconych czołgów i wozów pancernych. W lotnictwie było podobnie, choć bombowce równały miasta i wsie z ziemią, polskie myśliwce i obrona lądowa uziemiła ponad pięćset pilotów Luftwaffe.
Państwo polskie, dysponujące nieporównywalnie mniejszymi zasobami, nie w pełni zmobilizowane i zdradzone nie miało żadnych szans. Kiedy dodamy do tego wschodniego sąsiada, który korzystając z bierności Zachodu, złamał traktat ryski i pakt o nieagresji z 1932 roku, zrozumiemy, że Polakom nie pozostawało nic innego do wyboru niż bić się do upadłego. Militarnie ulegliśmy, moralnie zwyciężyliśmy. Nie pierwszy i nie ostatni raz.


0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | cheap international calls