O odkupionym od Niemców, wyemitowanym
niedawno przez polską telewizję serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” ("Unsere Mütter, unsere Väter")
usłyszeliśmy już wiele. Że źli Niemcy (no bo przecież jacy faszyści!) zakłamują
historię, że faszystowskim soldatom kręgosłup moralny wyrwał zły fuhrer, że
jeszcze z początku wojny psychika biednych żołnierzy nie pozwalała na masakry
radzieckich podludzi. Pozwolę sobie
spojrzeć jednak na inną stronę kontrowersyjnego serialu.
Podobny scenariusz
zaobserwować można w innej niemieckiej produkcji „Stalingrad”, gdzie czwórka
głównych bohaterów zostaje przerzucona z urlopu w słonecznej Italii na front
wschodni, do stalingradzkiego piekła. To przecież przełom 1942 i 1943 roku, a
porządnym żołnierzom przecież nie w głowie są wojenne jatki, masakry
jeńców. Ci panowie, podobnie jak bracia Wilhelm i Friedhelm z „Naszych matek, naszych ojców” jadą na
front wschodni poszerzać zasięg ojczyzny, oczywiście jej BRONIĄC, by w
przyszłości osiąść na zdobytym terenie gdzieś nad Wołgą.
Brzmi trochę jak kolonizacja Ameryki Południowej przez
Portugalczyków, przebiegała ona przecież pod takimi samymi hasłami. Hitlerowcy,
zdeklarowani ateiści, również wspominali o antybolszewickiej krucjacie… Różnica
polega jedynie na „zleceniodawcy” tejże krucjaty - wodza zastąpiłby tamtejszy
król. Jak już jesteśmy w tamtych czasach, zdecydowanie bliżej Niemcom do nowożytnych
prekursorów łupienia- agresywnych Hiszpanów. Jak wiemy gorącym Kastylijczykom eskapady
na bogactwa Ameryki Południowej, krwawe łaźnie tubylców, grabież złota i wiele
innych przyniosły haniebną plamę w
historii…
Wracając do odcinków serialu wojennego, krytykanci totalni
muszą zderzyć się jednak z cząstką historycznej prawdy, którą uosabia zwykły
żołnierz armii niemieckiej. Bohaterowie, którzy wyruszali na Rosję pełni pasji,
uwiedzeni hitlerowską ideologią potwierdzoną wcześniejszymi zwycięstwami i pełni
pogardy dla Słowian, przechodzili chrzest bojowy nie tyle w bitwach co w
styczności z cywilami narodów ZSRR. Przykład Friedhelma pokazuje jak człowiek
przeobraża się z dziecka, które boi się mierzyć z karabinu w instynktowną,
szaleńczą maszynę do zabijania. Czyż tak nie było?
Z drugiej strony, nie znając historii można stwierdzić, że
główni bohaterowie to ofiary tej wojny. Żołnierze, którzy przeszli drogę od wojowników walczących
dotychczas jak na żołnierzy przystało (mniemanie niemieckie) stali się przecież
frontowymi bandziorami po 1 września
1939 roku, a nie 22 czerwca 1941 roku. Jako Polaka patriotę irytuje mnie fakt,
że zmiana Wehrmachtu (czy w ogóle takowa była?) w armię szaloną, opętaną wizją
ostatecznego zwycięstwa, następuje w filmie dopiero od wojny ze Związkiem
Radzieckim. O bestialstwach z Polski 1939 roku, Jugosławii 1941, nie ma nawet
wzmianki, że takowa miała miejsce; całe piekło rozpoczyna się od wojny z
Sowietami, która miała być inna niż
wszystkie…
I tutaj mamy cięcie- scen z okrucieństwami jest jak na lekarstwo. Film gra emocjami,
najważniejszymi scenami są rozterki moralne głównej piątki, podkochiwanie się
sanitariuszki w Wilhelmie, rozmyślania braci o słuszności walki o rogi ulic na
prowincjach Smoleńska czy Kurska. Dezercja dzielnego porucznika Wilhelma ma
pokazać, że nawet on, twardy oficer, przestał widzieć sens walki.
Czy reżyser chciał przez to niejako wytłumaczyć się za
żołnierzy, którzy dokonując agresji sami stali się ofiarami polityki Hitlera i
jego ludzi? Czy chciał zamaskować eksterminację Żydów, prześladowaniem przez
AK-owskich Polaków? Motyw Polaków i
Ukraińców, przedstawianych jako antysemickich nacjonalistów wyłożył nam trzeci
odcinek. Przedstawieni zostaliśmy jako bandy partyzanckich rzezimieszków, leśnych
krwiopijców od których na odległość czuć wielką nienawiść do Żydów. Nie znając
historii, po oglądnięciu trzech odcinków powiedziałbym, że nagonka antysemicka w Rzeszy nie ucieka się do
nienawiści do Żydów płynącej z AK i oddziałów partyzantki ukraińskiej.
Serial „Nasze matki, nasi ojcowie” miał pokazać światu, że
Niemcy, nie tylko cywile, ale żołnierze również cierpieli niesprawiedliwie na
wojnie. Jest jedna znacząca różnica... Niestety oni sami ją wywołali,
docierając ze swoimi karabinami w niemalże każdy zaułek Europy, pustosząc co
tylko się da. Jakkolwiek naród niemiecki popierał Hitlera, nie miał możliwości wykazania
swojej brutalności tj. wszyscy mundurowi: Wehrmacht, SS, Gestapo, czy bataliony karne, od szeregowego nastolatka uczącego się egzekucji po sędziwego feldmarszałka podpisującego listy śmierci .
Żałujemy ludzi, nie
żałujemy bestialstwa.
1 komentarze:
Obraz Polaków straszny, ale gra emocjami wspaniała :D. Pomimo wielu pomyłek reżyserskich i przekoloryzowaniu losów bohaterów, film godny uwagi i przede wszystkim obiektywnemu rozmyśleniu.
Prześlij komentarz