Nie od dziś wiemy, że portugalscy piłkarze to absolutna światowa
czołówka. Z drugiej strony reprezentacja tego malutkiego kraju z półwyspu
Iberyjskiego nigdy (!) nie zdobyła Mistrzostwa Świata ani Europy, a portugalski
klub FC Porto jedyny raz (2004) sensacyjnie zwyciężył w klubowej Lidze
Mistrzów. Zasługą takiej kolei rzeczy są posezonowe wyprzedawania piłkarzy na
potęgę. Miliony euro zarobione przez najlepsze kluby: wspomniane Porto, Benfice
Lizbona i Sporting Lizbona, nie przekuły się na seryjną dominację w Europie.
Ogółem, w portugalskich piłkarzy kluby włożyły od początku tysiąclecia blisko
700 milionów euro!
Na niemieckim portalu transfermarkt.de przejrzałem wszelkie transfery portugalskiego „towaru”, także zagranicznych
piłkarzy wypromowanych przez wspomnianą trójcę, w końcu zmiany klubowe
Portugalczyków mające miejsce poza ojczyzną. Morał jest krótki: za
Portugalczyków się przepłaca, większość gwiazd wypala się w hiszpańskich,
angielskich, włoskich klubach, po czym ich cena leci dramatycznie w dół. Biorąc
pod uwagę jakie brylanty wychodzą z tamtejszej ligi, czytaj: jakie pieniądze
dostają tamtejsze kluby, utwierdzam się w przekonaniu, że portugalscy piłkarze szybciej lub wolniej na obczyźnie wiotczeją. Po
zabłyszczeniu ( w końcu 30 milionów na byle gracza nie pójdzie!) swoją techniką
w rodzimej lidze, w lepszych, zagranicznych
ligach jakby trwonili swój talent.
Opowieść o
portugalskich zakupach…
Spodziewałem się, że moda na
portugalskich piłkarzy rozpoczęła się tuż po EURO 2004, gdzie gospodarze, mimo
najlepszego osiągnięcia w tych rozgrywkach, dwa razy- w grupie i w finale-
musieli uznać wyższość zaskakujących wówczas żelazną taktyką Greków.
Wielomilionowe transfery miały miejsce jednak miejsce od 2000 roku- najwięcej, 60 milionów euro kosztował Luis Figo, który uosabiał najgorętszy
transfer tamtych czasów- z Barcelony do znienawidzonego Realu Madryt, w tym
samym sezonie (2000/2001) za 17 mln euro poszli Sergio Conceicao i Nuno
Gomes. Rok później do Milanu trafił za, bagatela, 42 mln euro Rui Costa,
wspomniany Conceicao kosztował nowy klub 18 milionów.
Czasy masowego przepłacania za
Portugalczyków rozpoczęły się na dobre po wspomnianym EURO. Na zakupy do
wicemistrzów Europy wybrała się Chelsea Londyn, dopiero co wsparta kapitałem
Romana Abramowicza- Ricardo Carvalho
kosztował 30 milionów, Paulo Ferreira
20, a Tiago 12. W tym samym okienku
transferowym Barcelona sypnęła pieniędzmi na Deco (21 milionów). Wszyscy reprezentowali FC Porto.
2005 rok był spokojny, Maniche poszedł do Dynama Moskwy za
„tylko” 16 milionów, a Miguel z
Benfici za 8 milionów do Valencii. Cena za Tiago spadła do 10 milionów-
zamienił on Chelsea na Lyon.
Sezon 2006/2007 był jeszcze
spokojniejszy, najdroższy z południowców Maniche powrócił z zimnej Rosji do
Athletico, ale już tylko za 9 milionów euro. Rok później miał miejsce wysyp
największych transferów z portugalskiej kuźni talentów: Pepe przeszedł z Porto do Realu Madryt
za 30 milionów, Nani zamienił
Sporting na Manchester United za 25,5 miliona, Benfice opuścili Simao (20) i i Manuel Fernandes (18), odpowiednio do Athletico Madryt i Walencji.
Poza Portugalią kolejne miliony poszły na Tiago (za 15 kupił go Juventus Turyn)
i Jorge Andrade (10, też Juventus). Ta szóstka kosztowała łącznie 118,5 miliona
euro.
Latem 2008 roku ponownie osłabiło
się Porto. Za 24,6 miliona euro do Interu przeszedł skrzydłowy magik Ricardo Quaresma, kolejne miliony w
Portugalii zostawiła Chelsea- na Jose
Bosingwe wydała 20,5 miliona euro. Londyńczycy pozyskali wówczas także
słabnącego Deco- zapłacili Barcelonie 10 milionów euro. Największy transfer
Portugalczyka miał miejsce… w Rosji, gdzie pompowany pieniędzmi państwowymi
Zenit Sankt Petersburg zapłacił Dynamo Moskwa za Dannego 30 milionów.
Rok później świat żył transferem
wszechczasów- za Cristiano Ronaldo „Królewscy” zapłacili 94 miliony euro.
Gwiazdor okazał się jednym z najlepszych transferów Realu, marketingowo spłacił
się w niedługim czasie. W pogrążonej w kryzysie Hiszpanii zastanawialiśmy się, czy tak astronomiczne kwoty wydawane na piłkarzy nie budzą zgorszenia opinii publicznej, szczególnie śledzącej poczynania futbolistów.
Od tego czasu nastąpiła częściowe
spowolnienie, miliony płacone za najlepszych Portugalczyków oscylują w
granicach 50 milionów na okienko. Latem 2010 roku ponownie kupę kasy zarobiło
Porto- do Zenitu oddało Bruno Alvesa
za 22 miliony, a do Liverpoolu Raula
Meirelesa za 13 milionów. 20 milionów zarobił też Sporting- Joao Moutinho przeszedł do Porto za 11,
a Miguel Veloso do Genui za 9
milionów euro.
Rok później transferem lata było
przejście Fabio Coentrao do Realu
Madryt. Tym razem Benfica zainkasowała 30 milionów euro. Meireles zamienił
Liverpool na Chelsea za 13,5 miliona, Silvio
poszedł ze Sportingu do Athletico za 7 milionów. Przysłowiowe” 5 milionów
chapnęło też ciche w tamtym okienku Porto, które oddało do Athletico Rubena Micaela.
Meireles i Veloso nie zagrzali
długo miejsc w klubach. Pierwszy zamienił Anglię na tureckie Fenerbache za 10
milionów, Veloso powędrował do Dynama Kijów z włoskiej Genui za 7,5 miliona.
Dochodząc do dzisiejszego okresu
transferowego- kolejną perłę wypuściło Porto. Odkupionego ze Sportingu Joao Moutinho w 2010 roku za 11
milionów, oddało francuskiego Monaco w 2013 za 25 milionów… Najdroższym
wypuszczonym piłkarzem był nie Moutinho, a 22-letni James Rodriguez z Kolumbii.
Za silnego prawego skrzydłowego 45 milionów euro dało… Monaco. Zakupy kluby z
księstwa w Porto wynoszą więc 65 milionów euro. Klub wyszedł w tym okienku z
zyskiem 50 milionów.
... które sukcesów zwykle nie dawały.
Tyle rocznych podsumowań, tyle nakreśleń
historycznych. Ocena takich sum jest niejednoznaczna, wśród ponad
10-ciomilionowych transferów znajdowały i znajdują się gwiazdy świecące długimi latami
(Ronaldo, Figo, aspiruje do tego grona Moutinho)warte każdych pieniędzy. Niektórzy błyszczeli trochę krócej (Meireles,
Nani). Najwięcej jest jednak Portugalczyków, którzy kompletnie zgubili swój błysk dzięki któremu się wypromowali
(Quaresma, Bruno Alves, warty niegdyś 22 miliony, teraz sprzedany Fenerbache za
5,5 miliona, Tiago, Anderson, Deco), są i tacy, którzy miewają okresy światowej jak i totalnie słabej formy (Pepe).
Przechodząc do wątku
poszczególnych klubów, doskonale widać, jaki kapitał na wychowankach i
przejmowanych od konkurentów lokalnych zbili działacze portugalskich klubów,
szczególnie FC Porto. Ze wspomnianych Portugalczyków tylko za najdroższą trójkę
(Carvalho, Pepe, Quaresma) klub zarobił blisko 90 milionów euro. Na „swoich” Porto
zarobiło w ciągu dekady, uwaga… blisko ćwierć
miliarda euro (249,5). Na dokładkę wspomnę tylko, że nie ma tu najdroższych
piłkarzy, którzy opuścili portugalskiego hegemona- Brazylijczyka Hulka (w 2012 roku 55 milionów zapłacił za niego Zenit, transferowy rekordzista klubu)
i wspomnianego, lecz raczej przepłaconego Jamesa
Rodrigueza z Kolumbii, na którego 45
milionów (22 latka) wyłożyło bogate AS Monaco pompowane kapitałem
rosyjskiego oligarchy Dmirtija Rybołowlewa. Dołóżmy jeszcze kolejnego
Kolumbijczyka, równanego ostatnio do samego Messiego- Radamela Falcao ( za 47
milionów wzięło go Athletico w 2011) i Andersona,
na którego sir Alex Ferguson dał 31,5
miliona euro w 2007 roku. W ten
sposób czwórka najdroższych obcokrajowców wyszła „w świat” zostawiając w Porto kolejne
170 milionów…
Przeciętnych zjadaczy chleba wspomniane
kwoty mogą tylko odrażać. Przed EURO 2012 wycenialiśmy kadry poszczególnych państw,
gdzie przed wszystkimi ukazali się Hiszpanie z kwotą blisko 600 milionów euro.
Jak pokazał turniej, ale i dwa wcześniejsze, kwota ta jest adekwatna do
poziomu, który prezentuje „La Furia Rocha”. W przypadku sąsiadów z zachodu
zdecydowanie tak nie można powiedzieć.
.
0 komentarze:
Prześlij komentarz