Musieli walczyć. Inaczej

   Jak co roku wraz ze zbliżającym się 1 sierpnia, nabiera rozgłosu publiczna dyskusja o słuszności wybuchu Powstania Warszawskiego. Tragedia polskiej stolicy z 1944 roku jest, obok Stanu Wojennego, raną, która dzieli serca i pamięć Polaków jak żadne inne wydarzenie w najnowszej historii. Powstańcze znamię jednak nie musiało być tak wielkie…

Bez porównania
    Oba wydarzenia dzielą Polaków dość istotnie, porównywanie ich jednak względem siebie z perspektywy historycznej, politycznej, czy nawet moralnej nie ma większego sensu. To tak jakby przeciwstawić odzyskanie niepodległości w 1989 i 1918 roku. Państwowo- partyjny aparat PZPR bezkrwawo przekazał władzę ludziom „Solidarności” na podstawie uzgodnień Okrągłego Stołu, a wcześniej z Magdalenki. Państwo Piłsudskiego dokonało nieporównanie większego wysiłku, okupionego śmiercią (nierzadko bratobójczą) ponad miliona obywateli i żołnierzy, złączyło w całość spuściznę trzech zaborców, ostatkiem sił odrzuciło czerwony pochód na Warszawę. Nikt wówczas nie przypuszczał, że stolicę czeka spustoszenie, którego dokonają razem, nomen omen wzajemni wrogowie.

symbol Polski Walczącej
   Interpretacja Stanu Wojennego z 1981 roku, z racji „młodszego wieku” jest nam dużo bliższa. Fatalna w skutkach izolacja naszego kraju na arenie międzynarodowej, karne sankcje gospodarcze , inwigilacja zjednoczonych jeszcze wówczas solidarnościowców-  taką cenę zapłaciliśmy za to, by nie powtórzyć interwencji sowieckiej. Zwolennicy PZPR-u mówią dziś o mniejszym złu, radykalniejsi z ówczesnych opozycjonistów o niewykorzystanej szansie, którą zdławiło komunistyczne państwo. A posłowie wywodzący się z Solidarności grzęzną po dwóch stronach barykady: opozycji i koalicji rządzącej.



Tyle ran…
   Tyle porównań, tyle historii, tyle o Stanie Wojennym. Powstańcom należy się pamięć, coroczna refleksja. Atmosferę dyskusji o AK-owskich walkach z 1944 roku, podgrzała, wydana specjalnie przed rocznicą powstania, książka „Obłęd 44”. Autor publikacji, Piotr Zychowicz, przedstawia w niej kolejną chłodną analizę polskich błędów czasu wojny. Dosadnie krytykuje decyzje dowództwa Armii Krajowej, które decydując się wzniecić powstanie w beznadziejnych okolicznościach dało Stalinowi idealny prezent.   

  Patrzymy na nasza historię z perspektywy tragedii, które nastąpiły. Warszawa została spektakularnie zrujnowana, a bohaterski zryw powstańców już rok później był nazywany przez rządzących burżuazyjną „awanturą”. Na rekompensatę powstańców i zasłużone przywrócenie pamięci, czekaliśmy przez 45 lat PRL-u. Nasi rodzice albo nie słyszeli nic o Powstaniu, albo musieli milczeć. Tak jak w sprawie Katynia…

  Odcinając się od skutków powstania- zdajemy przecież sobie sprawę, że dowództwo Armii Krajowej kalkulowało źle. Kompletnie nie zdało egzaminu z rozeznania panującej wówczas sytuacji politycznej. Po doświadczeniach z Wilna i innych przedwojennych polskich miast na Kresach, przywódcy Podziemia wiedzieli, że wchodząca Armia Czerwona i Ludowe Wojsko Polskie prowadzi za sobą NKWD- owską bezpiekę w celu „oczyszczania” z wrogów ludu. Czyli całej AK-owskiej Polski, powstałej już we wrześniu 1939 roku.

  
… które mogły być mniejsze

   Można by rzec, że brak Polakom zimnej krwi, chłodnego umysłu, zdolności do prowadzenia Realpolitik. Czy w ogóle dało się w tej sytuacji postąpić lepiej?
   Przeczekanie do zimy oznaczałoby zamianę Warszawy w kolejną hitlerowską twierdzę. Zabytki i mury stolicy i tak wycierpiałyby swoje, przeżyłoby jednak setki tysięcy młodych warszawiaków, którzy w wyniku powstania zostali bestialsko zamordowani lub wysiedleni. Nie byłoby wszystkich rzezi, palenia kamienic i stosów trupów. Mało tego, nierzucone do powstańczych walk oddziały Podziemia byłyby dla wchodzącej Armii Czerwonej i NKWD o wiele większą bolączką. Rozprawić się z nimi musieliby sami Sowieci, oficjalni sojusznicy w wojnie. A pamiętajmy- Polska „lubelska”, PKWN-u, nie była wówczas pewnym bytem państwowym…Warszawski kwiat narodu z całym swoim potencjałem i "Duchem"powinien zostać wykorzystany przeciwko nadchodzącemu okupantowi, zamiast tego unicestwiły go psy Hitlera.    

    Niemcy, dokonując rzezi i spustoszenia Warszawy, przyspieszyli sowietyzację nowej Polski, przy okazji rujnując znienawidzone miasto, przeszkodę na drodze germanizacji. Przecież elitom wojskowym w AK i politycznym w rządzie na uchodźstwie kompletnie o to nie chodziło. Byliby ostatnimi głupcami, gdyby planowali kolejny raz walczyć z Niemcami NIE UWZGLĘDNIAJĄC przy tym stojących na Pradze Sowietów. 

   Tym ostatnim chodziło nie tyle o zdobycie Warszawy, co rozprawienie się z głównym bastionem polskiego Podziemia, symbolem niepodległości. Stało się tak w wyniku niepisanego porozumienia, dziwnej zbieżności celów Hitlera i Stalina. 


   Jak śpiewał Muniek: „zrobili co swoje”… 

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | cheap international calls