Dwa lata w lubelskim
tygodniku zleciały, rzekłbym,
jak z kopyta. Ani się odwrócę pamięcią wstecz, a z wypełniacza ostatnich stron stałem się wypełniaczem czołówek. Okładkowy temat nie jest już żadną nowością.
„Spraw” na mieście, kontekstów, wiedzy „nieprotokołowanej” jest coraz więcej.
Kontakty pojawiają się łatwiej, ale i naleganie na jednostronność przekazu. A tu łatwo o "łatkę". Nie ma co ukrywać,
dziennikarska profesja otwiera. Na ludzi, świat, sytuacje życiowe. Podstawą
jest oczywiście słuchanie, a potem – niczym gąbka – filtrowanie - i podawanie informacji-esencji. Znawcy mówią
też, że jesteśmy soczewką tego świata, a to co podamy, tak później widzą
ludzie.
Nie brakuje wątpliwości. Zawód potrafi zmęczyć, współpraca w tematach "trudnych" bywa ekstremalna. „Pozaprotokolarna” wiedza o świecie polityków może przerażać. To jak
żyją miejscami lublinianie, bez dobrych dróg, w sypiących się kamienicach –
również.
Nie można nie doceniać tego co się udaje. Plac Litewski, nowy wylot na Warszawę, most nad Bystrzycą - gros sukcesów obecnej władzy to twarda infrastruktura. Inaczej widzę to w kwestii rynku pracy i możliwości jakie (nie) otwierają się przed moim pokoleniem w tym mieście.
Dlaczego wojewoda wygasił prezydencki mandat włodarzowi Lublina? Po co
najemcom mieszkań komunalnych program oddłużeniowy? Co po historycznych
pałacach uczelni w centrum miasta? Jak powiedzie się inwestycja w przebudowę
alei Racławickich – komunikacyjną aortę Lublina? O tym - jako łącznik, nazywany czasem czwartą władzą - chcę wam dalej mówić. A właściwie pisać. Z maksymalną rzetelnością i obiektywnością.
Dopóki starczy sił. I motywacji.
1 komentarze:
https://saglamproxy.com
metin2 proxy
proxy satın al
knight online proxy
mobil proxy satın al
C1Q
Prześlij komentarz