Kluby ze Śląska i Podkarpacia
teoretycznie rozegrały 80 % finałowych spotkań, ( cztery na pięć możliwych meczów) faktycznie
wskazać faworyta OSTATNIEGO, decydującego meczu jest piekielnie ciężko. Przewaga
własnego parkietu (mecz odbędzie się w Kędzierzynie) może okazać się nie tyle
wsparciem, co gigantyczną odpowiedzialnością dla siatkarzy ZAKSY. O tytule może
zadecydować detal: odporność psychiczna dnia, dyspozycja, niewstrzymywanie ręki
przez atakujących, celowanie w potężne auty po blokach itd...
Sam przebieg tego finału jest
nietypowy. Jedyne co wydawało się przewidywalne przed startem to fakt, że obie
ekipy dysponują wyrównanym składem, który oznaczać będzie dla nich pięciomeczowy
maraton. Większość ekspertów przewidywała, że mistrza wyłoni dopiero piąte
spotkanie.
Resoviacy mogą mówić o
zmarnowanej szansy- nie wykorzystali atutu swojego parkietu w 4 meczu. Nie
dość, że przegrali, to była to klęska do zera. Szampany musiały wrócić do
lodówki, ale czy w ogóle będą otwierane po ostatnim meczu?
Antonin
Rouzier i Felipe Monteles z ZAKSY, czy Olieg
Achrem i Zbigniew Bartman swoimi atakami mogą przechylić szale zwycięstwa
na korzyść własną. Na środku sytuacja jest podobna- świetne nazwiska mamy po
obu stronach siatki: Marcin Możdżonek i
Jurij Gładyr z Kędzierzyna naprzeciw Grzegorza
Kosoka i Piotra Nowakowskiego. Trener kadry zobaczy w finale trójkę
najlepszych środkowych w Polsce, jednych z najlepszych na świecie. Dodatkowe atuty obie ekipy mają też w odbiorze: na przyjęciu
jest, siejący także popłoch swoją zagrywką, Michał
Ruciak i doświadczony Paweł „Guma”
Zagumny na rozegraniu (ZAKSA), z kolei rzeszowianie mają na libero swojego fightera Krzysztofa Ignaczaka, a w ataku doświadczonego
Niemca Jochena Schopsa. W kwestii sportowej remis absolutny, przyszły
zwycięzca będzie mówić nie tyle o zdobyciu mistrzostwa co jego „wyszarpaniu”.
Choć serce mówi Resovia, już nie mogę doczekać się ostatniego meczu. Jakże inaczej wygląda sytuacja w polskiej siatkówce- jej siła nie zależy już wyłącznie od bełchatowskiego potentata, który przez siedem lat zgarniał wszystkie tytuły. Dziś rozgrywka wygląda pasjonująco, emocji nie brakuje, nie można niczego przewidzieć. Najlepsi siatkarze, nie tylko z Polski, rozdzielili się niemal po równo na 3-4 kluby, o kompleksie ligi rosyjskiej czy włoskiej nie ma już mowy. Oby nowy/stary mistrz udowodnił swoje panowanie na polskich parkietach sportową klasą i zaangażowaniem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz