Niektórym wystarczy
kilka dni na znaczącą zmianę dotychczasowego życia. Dla mnie taka przymiarka
musi potrwać trochę dłużej.
Siódmy rok blogowania (matko, jak to leci!) rozpoczynam, a jakże, ponoworoczną
listą postanowień. Listy do odfajkowania nie wyłożę na tacy. Nie o odkrywanie
wszystkich kart chodzi. Co innego zamiary.
Oszczędzałem już na studiach. Rodzice dali mi możliwość
odłożenia. Jak to się mówi „na gorsze czasy”. Jakaś poduszka finansowa już jest, pewne
umiejętności i zawodowe szlify zdobyte. Teraz, po kilkuletnim oszczędzaniu chcę
więcej inwestować w siebie. Zacznę już wkrótce. Lada dzień dostaniemy nasze
pierwsze małe autko. Nic że wieloletni używak. Zaczną się opłaty – ubezpieczenia, godziny
doszkalające, paliwo. Słowem – koszty. Ale w głowie mam jednak co innego. Niezależność
i gwarancja dotarcia wszędzie tam gdzie chcę – czynne prawo jazdy to typowa
inwestycja. Pomocne w rodzinie, pracy, rozwoju.
Przewiduję zmianę miejsca zamieszkania. Z czym może (ale nie
musi) wiązać się zmiana pracy. Kiedyż jak nie teraz? Młodość, szybka
regeneracja i zdolność chłonięcia nowych obowiązków jeszcze mi sprzyjają. Na rutynę, dzieci, kredyt (oby nie!) przyjdzie czas. Dobrze, gdy te dwie kwestie przypieczętuje pomyślność w życiu
prywatnym. W relacjach bywa różnie, stąd tak ważna sprawa zrozumienia się w
czasie dużych zmian. Od pójścia na studia takowej nie miałem. Chcemy powiewu
nowości wspólnie, a to najważniejsze, kiedy idzie się razem...
2 komentarze:
Warszawa?
Niekoniecznie. Ale czas pokaże, jakie pomysły się urodzą
Prześlij komentarz