Sytuacja, w której
zarówno w skokach i biegach narciarskich żółte koszulki liderów klasyfikacji
dzierżą polscy sportowcy, zdarzyła się bodajże pierwszy raz w historii. Choć zmieni się niemal na pewno za kilka godzin, symboliczne wrażenie triumfalnego otwarcia sezonu przez naszych narciarzy pozostanie.
Ten jakże cieszący oko zbieg okoliczności zawdzięczamy
Justynie Kowalczyk – niezawodnej biegaczce i Krzysztofowi Biegunowi – młodemu skoczkowi,
który zaskoczył cały narciarski świat zdecydowanie najdłuższym lotem w
Klingenthal.
Tak mocnego otwarcia sezonu Kowalczyk nie miała nigdy, jej
pewne liderowanie, ale co równie ważne – pokonanie w dwóch pierwszych biegach
największej rywalki z Norwegii – cieszą oczy najbardziej. W przypadku Bieguna
mówimy już o dużej niespodziance. 18 – latek jechał do Klingenthal z myślą, że
wróci do Polski, by przygotowywać się do Mistrzostw Świata Juniorów. Zwyciężając
na inaugurację nie pozostawił trenerowi wyboru. Zmuszony posłuchać skoczka trener zdecydował się wziąć lidera PŚ na kolejne skoki do Kuusamo. W mroźnej Finlandii Polak utrzymał prowadzenie, wprawdzie
o punkt (!), ale jednak. Oprócz tego, że jako drugi polski skoczek zakładał
żółtą koszulkę po zwycięstwie w inauguracyjnym konkursie sezonu, to jeszcze
obronił ją w kolejnym konkursie. Dołączenie do towarzystwa Adama Małysza w polskich skokach należy raczej do rzadkości, tym większe gratulacje dla młodego skoczka.
Najlepszy start narciarzy klasycznych w historii zawdzięczmy
kompletnie różnym sportowcom – pucharowej wyjadaczce, zawodniczce – symbolowi swojej
konkurencji oraz talentowi, który przebył drogę z drugiej ligi letnich zawodów
do zimowej ekstraklasy w niecałe pół roku. Biegunowi kroku dotrzymuje cała
drużyna, czwarta w pierwszym konkursie zespołów narodowych, regularnie
punktująca o początku sezonu . Choć polski junior prawdopodobnie odda dziś swój
żółty plastron, to razem z Justyną przyczynił się do stworzenia wrażenia, że
Polacy potrafią wygrywać. Jeśli nie latem, to właśnie zimą.
0 komentarze:
Prześlij komentarz