Do pełni szczęścia zabrakło wprawdzie najważniejszego. Kamil
Stoch nie doścignął „austriackiego Małysza” w generalce PŚ – Stefan Kraft był poza zasięgiem w
drugiej części sezonu. Panowie rywalizowali wspaniale, a wraz z nimi obie
nacje, aż do pamiętnego konkursu drużynowego w Planicy.
Polatali na koniec
Najpierw Austriak pobił rekord Letalnicy lądując na 251
metrze. Stoch nie chciał być gorszy. Poleciał na całego, do końca. Jak chciał i marzył. 251,5 metra
z szorowaniem po zeskoku plecami, ale bez podpórki uznano koniec końców za rekord skoczni i
trzeci wynik w historii!
Latające, biało-czerwone trio Stoch, Żyła, Kot sunęli w
przestworzach powyżej 240 metrów. Drużynowo ustąpiliśmy jedynie skaczącym u
siebie Norwegom. Kto wie jak potoczyłyby się losy w PŚ, gdyby Kraft w ostatniej
próbie popsuł skok jak Wellinger…
A był to tylko ostatni, przypieczętowujący znakomity sezon „lotny”
akord. Po drodze Polacy, których w drużynie uzupełnił Dawid Kubacki, po raz pierwszy
zwyciężyli w drużynowych mistrzostwach świata. Za rozczarowanie uznaliśmy brak
medalu Kamila Stocha na obu skoczniach. Co nie udało się olimpijskiemu mistrzowi udało się Piotrkowi Żyle. Sympatyczny skoczek wyszarpał brąz na dużej
skoczni w Lahti po znakomitej drugiej próbie.
Sukces ma ojca w Tyrolu
A z nim drużyna. Ani razu nie zeszła z podium w konkurach
drużynowych sezonu! Kiedyś traktowaliśmy wskoczenie na „pudło” w kategoriach
farta i zrządzenia losu. Dziś doszusowaliśmy do nacji, których należy się bać w
kontekście narodowej rywalizacji. Wiemy,
że apetyty będą za rok nie mniejsze. O ile przed naszymi skoczkami jeszcze
kilka lat skakania na najwyższym poziomie to nie ma powodów do optymizmu. Już
dziś martwi brak następców, niska frekwencja w zawodach juniorów, niszczejąca infrastruktura…
0 komentarze:
Prześlij komentarz