Nie jest to
bynajmniej zdobycz „czarnego piątku”, choć również załapałem się na atrakcyjną,
posezonową obniżkę. Decyzja o zakupie nowego roweru z prawdziwego zdarzenia została
podjęta jeszcze na wakacjach. Na początku listopada 9-letniego Granda Jokera
zamieniłem na maszynę Unibike`a. Wybrałem atletyczny model Viper.
Wcześniej myślałem o zakupie roweru bardziej wyrafinowanego,
pod amatorskie i bardziej „brudne” zawody leśne. Intuicja pozostała słuszna –
nowy rower nie będzie wrażliwy na wjazd do lasu, a więc na kamyk, konar czy
szutr. Nie będzie to jednak góral, co dokładnie widać na oponach. Od razu
zwróciły na to uwagę osoby z mojej rodziny.
Viper ma wyczekiwane od lat, większe 28-calowe koła, kasetę
10-rzędową (wzrost o cztery względem Jokera, taką cyfrę kojarzyłem do niedawna
tylko z klasycznymi szosówkami). Z głównych gabarytów jest jeszcze, po
dłuższych ustaleniach z serwisantami, rama 19-calowa. Na większej, 21-calowej
kierownica „odpływa” od nóg. Czuję się komfortowo, ale w terenie byłoby to
złudne wrażenie. Miałem dogodną możliwość mierzyć na krótkim wirażu obie wersje
Vipera. Mniejsza rama, dopasowana do moich długich, jak na wzrost, (182 cm) nóg
gwarantuje lepszą manewrowość. Mam nadzieję, że przełoży się to na
bezpieczeństwo w trakcie jazdy. Bo szybkościowo jest to prawdziwy demon!
Szczegółową specyfikację roweru zobaczycie na stronie producenta.
Zimą planuję uzupełnić wyposażenie Unibike`a w przednie i tylne
lampy, licznik, łańcuchową obejmę, zaczepianą torbę, być może bagażnik
turystyczny. Tak, by już w kwietniu mieć maszynę gotową na wczesne wypady za
miasto. Nie ukrywam, że ciągnie w teren już teraz, po pierwszej przejażdżce nad
Zalew Zemborzycki.
Obietnice przyszłorocznych wypraw zapowiadają się
obiecująco.
Od czerwca tego roku z wybranką Agnieszką rozkręcaliśmy z kilometrami”
po kupnie przez nią roweru. Z początku eksplorowaliśmy do oporu peryferia Lublina, wzdłuż i
wszerz (zdobyliśmy trzy z czterech najbardziej wysuniętych punktów drogowych w
mieście – przy Pliszczynie, Prawiednikach i Konopnicy). Zdobyliśmy na dwóch
kółkach Nałęczów (w obie strony 68
kilometrów), Kozłówkę i Lubartów (70
km), objechaliśmy Krężnicę Jarę (42
km), sezon zamknęliśmy rajdem Green Velo na trasie Zwierzyniec-Szczebrzeszyn-Nielisz-Zamość (70 km).
Teraz plany eksploracji Lubelszczyzny sięgają dalej. Na
celowniku są dwudniowe i dłuższe wycieczki do Kazimierza (100-120 km), Włodawy
i Chełma (160 km), Firleja (90-105 km). Tym trudniej czekać jeszcze te 3-4 miesiące...
0 komentarze:
Prześlij komentarz