Wilk z lubelskiego - spotkanie z żołnierzem wyklętym z oddziału "Zapory"

Mroki okupacji, bohaterska ucieczka, więzienia i prześladowania po wojnie. O trudnej przeszłości Polski opowiadał na swoim przykładzie major Marian Pawełczak „Morwa”, 93-letni żołnierz lubelskiego „Kedywu”, towarzysz broni Hieronima Dekutowskiego „Zapory”.

Spotkanie ze znakomicie opowiadającym historię lubelskich stron żołnierzem wyklętym zorganizował 4 marca na auli Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie student dziennikarstwa tej uczelni Maciej Bartoszyk. Na taki materiał prasowy czekałem od dawna...

Weteran walk o niepodległość przeniósł swoimi opowieściami zgromadzonych w kontekst września 1939 roku. - Miałem wtedy 16 lat. Nie było kapitulacji, a później kolaboracji z najeźdźcami. Zwłaszcza na Lubelszczyźnie, zaprawionej w stawianiu oporu już od czasów zaborów - mówił Marian Pawełczak. Mroczne czasy okupacji spędził na kolportażu  niepodległościowych druków, przez który - po nakryciu - został wywieziony na roboty do Niemiec. - Całe szczęście że nie doszedłem na miejsce z „bibułą”, wtedy miał miejsce kocioł na kolporterów. Smykałka do języka niemieckiego pomogła mi natomiast w ucieczce, na granicy w Trzebini [Trzeciej Rzeszy z Generalnym Gubernatorstwem, przyp.], ale i potem, przy spotkaniu z Sowietami w Piotrowicach - opowiadał. Z dowódców, którym podlegał na przestrzeni wojny i lat powojennych najwięcej miejsca poświęcił majorowi Dekutowskiemu „Zaporze”. - Partyzanci kochali tego człowieka. Na początku, patrząc na jego mizerną posturę, myśleliśmy „co to będzie za dowódca”. Potrafił okiełznać trudny oddział podległych mu Kałmuków, w akcjach kierował każdym erkaemem - wspominał dowódcę, z którym przeprowadził około 80 akcji Pawełczak. Wśród nich były m. in głębokie rajdy pod Duklę na Rzeszowszczyźnie czy Spałę.

major "Morwa" Pawełczak, fot. Bach
Nie mógł zrozumieć, dlaczego przy ograniczonej amunicji broń z zrzutów trzymano na ogólnopolskie powstanie. Silne wsparcie dawała ludność na obszarze Powiśla (gdzie służył „Morwa” w oddziale „Ducha”), Kazimierza Dolnego, Puław, Lublina, aż po Hodel. - Musieliśmy „doskakiwać”, broń i mundury braliśmy już w trakcie akcji. Nie były to tereny bogate w lasy, jednak morale podnosiła tutejsza ludność - mówił. 


Motywację podcinała jednak klęska warszawska i zbliżanie się Sowietów. - Docierały do nas słuchy zza Bugu, o tym co wyczyniali Sowieci na Wileńszczyźnie. Po wejściu Mówili o bohaterskim „Zaporze”, ale tworzyli kolejne więzienia, gdzie maltretowali Polaków, m. in. przy ulicy Jasnej, na rogu Ewangelickiej i Krakowskiego Przedmieścia, przy Chopina i Probostwie.

Podporucznik „Morwa” ujawnił się na rozkaz Dekutowskiego w 1948 roku.- Mówiłem mu, że nie chcę żyć w takiej rzeczywistości, że oni nas wszystkich wybiją po ogłoszeniu amnestii, jak sami się do nich zgłosimy. Uznawano mnie za wroga w Kraśniku, gdzie przetrzymywano rodzinę, czy w Toruniu, gdzie próbowałem osiąść po wojnie - mówił. „Morwa” spędził w więzieniach na Zamku Lubelskim, Wronkach i Strzelcach Opolskich 15 lat.

Historię mówioną majora nagrodzono gromkimi brawami. „Nowy Tydzień” objął wydarzenie patronatem medialnym. Awansowany już w wolnej Polsce Pawełczak opisał szczegółowo swoje losy w książce „Wspomnienia Morwy, żołnierza CC majora „Zapory”.


0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | cheap international calls