Konsumpcjonizm to,
jakby nie patrzeć, symbol i trudny do odwrócenia proces naszych czasów, który
odbija się na życiu codziennym zwłaszcza w rozwiniętych społeczeństwach bogatej
Północy. Urzeczywistnieniem tej idei (a może ideologii?) jest społeczeństwo
konsumpcyjne, które charakteryzuje nie tyle pogoń za kolejnymi zakupami, co
zamiłowanie do wygody i hedonizmu przeżywanego „tu i teraz”. Niniejszym esejem chcę zarysować skalę tej cywilizacyjnej choroby przez nawiązania do konsumpcjonizmu w starożytności, po jego dzisiejsze zastępowanie religii, systemów filozoficznych, wypieranie idei społecznictwa.
Pseudoetyka
Myśląc
o społeczeństwach, a właściwie cywilizacjach - jeśli spoglądamy znów w
przeszłość - do tej pory zwykłem twierdzić, że korzenie konsumpcjonizmu sięgają
raczej antycznego Rzymu czasów cesarstwa, aż do samego upadku. Niestudiowana
przeze mnie w sposób wystarczający starożytna Grecja jawi się zdecydowanie jako
ojczyzna filozofów, a więc idei, społecznictwa, raczkującej demokracji
bezpośredniej. Czyli świata „czystego”, nieskażonego (teoretycznie) materią,
korupcją itp. W podobnym do Sokratesa i Platona czasie świat w sposób
konsumpcyjny tłumaczyli jednakże Cyrenejczycy, a nieco później, bo w okresie
helleńskim i początkach chrześcijaństwa, Epikurejczycy. Ich filozofia na
ludzkie poznawanie świata koncentrowała się niemal wyłącznie na odczuwalnym
przezeń szczęściu, co niemal nie różni się od sposobu w jaki pojmują świat
małe, rozpieszczane miłością, zabawkami i słodyczami dzieci. Mówimy tu o
korzeniach, formowaniu się takiego stylu życia i pojmowania świata, ale to
właśnie dzisiaj coraz więcej ludzi przechodzi na „konsumpcyjną stronę mocy”.
Już
starożytnie rozumowali, że konsumeryzm to dążenie do własnego, indywidualnie
pojmowanego szczęścia. Własnego, oderwanego od interesu grupy. W skrajnych
przypadkach „uzależnienie” od brania, posiadania itp. nie wychodzi poza zakres
fizyczno-cielesnych doznań. Przez takie psucie moralności rozważanie w
kategoriach idei i stanie na straży, piastowanie urzędów państwowych jawi się
jako coś kompletnie mijającego się z pierwotnym założeniem. Rozumieli to
filozofowie tacy jak Platon, którzy widzieli jedyny ratunek w oparciu państwa i
jego instytucji na filozoficznych mędrcach.
Choć
uczniowie Epikura „ćwiczyli” się w obiektywnej ocenie skutków jakie wywołuje
konsumpcja, kontynuowali poniekąd dzieło infantylnych Cyrenejczyków.
Konsumeryzm na trwałe zadomowił się w cesarstwie rzymskim. W średniowieczu stłamszony
jego pierwiastek charakteryzował on przede wszystkim pogan. Budujący podwaliny
cywilizacji europejskiej uniwersalizm, utożsamiany z porządkiem który zapewniał
dualizm cesarsko-papieski, ukrócił wszystko co utożsamiano z człowiekiem, a tym
samym wulgarną wręcz etykę z czasów starożytnych. Rządza konsumpcji „powróciła”
niejako w czasie humanizmu renesansowego.
Idea czy sowietikus?
Konsumpcję
ogranicza w społeczeństwach demokratycznych rozum (każdy inaczej rozumie
kwestię konsumpcji i inaczej „opiera się” jej), ekonomiczne ryzyko (głównie
przedsiębiorcy i inwestorzy) oraz niepewność finansowa (kiedy działa argument
braku środków na kolejne egzemplarze, choć mając kasę kupilibyśmy je).
Cywilizacja supermarketu stymuluje jednakże chęć ciągłego zwiększania
konsumpcji, zarówno materialno-produktowej, jak i związanej z usługami które
mają zadowolić nasze powierzchowne potrzeby związane z wyglądem, odczuwaniem, typu
fitness, aerobik, siłownia, masaże.
W
połączeniu z kwestiami własności i posiadania konsumpcjo-twórczy Zachód miał w
historii jednego wielkiego przeciwnika ideologicznego - Związek Radziecki. Ojczyzna
socjalizmu, państwo jawnie wyklinające konsumpcyjny styl życia zgniłego
Zachodu, oferowała w zamian milionom obywateli przaśną, wojskowo-komunałową jakość życia. W każdym wymiarze, poczynając od politycznego przez psychologiczny,
ekonomiczny na społecznym kończąc. Korzyści realizować miało państwo,
podpierając się niejawną przemocą wewnętrzną (przypisanie do ziemi na wzór
średniowiecznych chłopów, cały system łagrów, nad-uprawnienia funkcjonariuszy
bezpieczeństwa NKWD) i zewnętrzną (wojna jako naturalne przedłużenie polityki).
Ten system polityczny był kompletnie niewydolny w czasach pokoju; dobra
konsumpcyjne stanowiły w ZSRR rarytas dostępny od święta lub wyłącznie dla
socjalistycznej elity.
Analogią
homo-sowietikusa względem przeżartego konsumpcją obywatela Zachodu jest jego permanentna barbaryzacja. Dla pierwszego "systemu" swoistym bożkiem jest partyjny wódz, kapłanem-mędrcem enkawudzista lub inny człowiek munduru, którego rozkazy wykonuje się z absolutnym oddaniem. Kontrpropozycja do konsumpcyjności wiąże się z potrzebą
wojny, przebywania w okopie, obozie reedukacyjnym i myśleniu o lepszym jutrze,
pokazaniu zepsutym kapitalistom co jest lepsze. Tak tworzy się marzenie o
utopii, która z racji niewydolności gospodarczej państw komunistycznych nigdy
nie nastąpi. Dla człowieka Zachodu bożkiem jest ekspedient, sprzedawca, a
podawany przezeń towar-usługa środkiem docelowym, który zapewnia mu całe
szczęście. Nowego rodzaju świątynią jest centrum handlowe.
Oba światy usuwają ideę, uznając ją za narzędzie nie na miejscu, przeszkadzające. Dlatego też w hedonistycznym konsumpcjonizmie jak i komunizmie nie ma miejsce na wiarę, czy religię jako nawet coś autonomicznego, będącego propozycją do wybrania. Wygrać może niestymulowana chęć posiadania lub grożenie lufą karabinu.
Oba światy usuwają ideę, uznając ją za narzędzie nie na miejscu, przeszkadzające. Dlatego też w hedonistycznym konsumpcjonizmie jak i komunizmie nie ma miejsce na wiarę, czy religię jako nawet coś autonomicznego, będącego propozycją do wybrania. Wygrać może niestymulowana chęć posiadania lub grożenie lufą karabinu.
Powrót do idei
Wyrzeczenie
się idei na rzecz zaspokajania potrzeb ma wiele nazw zamiennych: choroba
naszych czasów, dekadencka fala, superdeliczny bazar. Co zrobić, aby w skażonej
konsumpcjonizmem cywilizacji Zachodu nastąpiło swego rodzaju odwrócenie tej
tendencji? W zestawieniu idee versus permanentna wojna wybieram pierwszą
ścieżkę „naprawy”. Żyjąc w innych czasach niż starożytni mędrcy z Aten chętnie powtórzyłbym
za nimi, że narastające różnice ekonomiczne - których ujściem jest
nieokiełznana konsumpcja - są źródłem niepokojów, zbrodni, a w najgorszym
scenariuszu wojen państwowych.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Esej powstał jako praca w ramach Polsko-Amerykańskiej Akademii Liderów (kurs online).
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Esej powstał jako praca w ramach Polsko-Amerykańskiej Akademii Liderów (kurs online).
fot. Pixabay (3)
0 komentarze:
Prześlij komentarz