Po co nam humaniści?

Nieco przekąśliwe pytanie na dobrą sprawę mogłoby dotyczyć mieszkańców setek miast i miasteczek kraju. W Lublinie, dużym mieście wojewódzkim, niestety jak w soczewce widać kryzys branż z pogranicza humanistyki i nauk społecznych. Reaguję, choć nie planuję zmieniać pracy. 

Myślicie zapewne po co i skąd taka reakcja na proces, który trwa od lat? Władze miasta uruchomiły niedawno serwis praca.lublin.eu. Zbiera on oferty pracy największych lubelskich firm. Zakładów, instytucji, urzędów, uczelnianych biur karier. Są odnośniki do bieżących ofert pośredniaków, lokalnych marek jak Lubella, Perła, Herbapol.

Ideę, skądinąd słuszną, popierają wszyscy, którym leży na sercu przedsiębiorczość w Lublinie. Ale ma zasadniczy feler, w którym utwierdzili mnie miejscy decydenci. Zbyt mocno promuje jednych kosztem innych.

Kładzie bowiem mocny nacisk na branże tzw. priorytetowe. O co chodzi? Miasto firmuje rozwój przemysłu, IT, nowoczesne obsługi biznesu (BPO). Zapewne oceniło, że odnowa Ursusa, informatyka oraz marketing w wielkich korporacjach zatrzymają odpływ z Koziego Grodu.

Problem w tym, że oferty z tych branż skrojone są wyłącznie pod fachowców. W tle przebijają się propozycje z pracy na produkcji, na magazynach. I oczywiście szeroko rozumiana sprzedaż, od kas Stokrotek, po call i contact center.

Rynek rządzi się swoimi prawami. Nie kwestionuję. Liczyłem wszak, że scalając oferty głównych firm Lublina natknę się na wolne wakaty psychologa, redaktora, specjalisty ds. projektów unijnych, koordynatora prac w zwykłym biurze. Słowem, człowieka „orkiestry”, gdzie wystarczy uniwersalne doświadczenie, którym szczycą się humaniści i społecznicy. Nie ma takowych, a jeśli się pojawią/pojawiają to nielicznie.

Załamać się można przeglądając oferty uczelnianych biur karier. Na jednej z lubelskich uczelni wiszą dziś takie (tuż obok siebie): magazynier, monter, operator prasy, specjalista ds. zakupów, staż dla lekarza weterynarii. W początkowej idei biura karier (pracy) uczelni miały ułatwiać studentom wejście w wystudiowaną branżę. Jak widzicie stają się zapleczem dla firm z halami przemysłowymi, choć nie każdy żak kończy przecież politechnikę.

Łatwo wysnuć argumenty „przekwalifikuj się”, czy to, że rządzą wspomniane „prawa rynku”. Zgoda. Ale zobaczycie za lat kilkanaście. Miasto samych fachowców, wyludnione z uniwersalnych, nierzadko błyskotliwych umysłów nie wróży zbyt dobrze. 

P.S. Z grona znajomych, z którymi zaczynałem studia na społecznym kierunku, pozostało w Lublinie kilka osób...

fot. pexels.com

Rowerowy wędrowiec

Od lat przemierza Europę na rowerze. Nazywa siebie turystą-nomadem. Choć jest non stop w trasie to mówi, że nie sypia w płatnych hotelach. O tym jak wygląda podróżowanie przez świat na dwóch kółkach roweru, a bez fortuny w kieszeniach opowiadał w Lublinie Brazylijczyk Mika Marcondes de Freitas.

Spotkanie z Miką odbyło się w minioną środę, w gościnnej atmosferze lokalu Wspólna Przestrzeń przy ulicy Kowalskiej. Gościa zaprosiło Porozumienie Rowerowe, organizacja znana w Lublinie z szerzenia kultury jazdy na dwóch kółkach. Prywatnie człowiek mocno mnie zainteresował. I zainspirował, by kontynuować rowerową zajawkę w tym roku.

7 litrów wody na dzień

Gość z Brazylii opowiadał, czym urzekła go Europa, a zwłaszcza jej wschodnia część. Pasją do podróżowania zaraził go ojciec, który przemierzał rodzinny kraj. Syn, po krótkiej przygodzie w USA zdecydował się na eksplorację Europy Wschodniej. Na realizację pasji zarabiał jako kierowca Ubera oraz komentator i autor postów w tematach podróżniczych. – Ludzie, choć biedniejsi niż na Zachodzie, są bardziej tu otwarci i gościnni. Jeżdżąc na rowerze zacząłem inaczej postrzegać świat. Również takie elementy życia jak odżywianie się, picie wody. Nastawiam się na chłonięcie chwili przeżywanej w tym momencie – mówił o swoim stylu życia Mika.

Wschód bardziej otwarty

Za nim już dwie duże wyprawy – z Serbii do Norwegii i Danii do Turcji. – Podróżując rowerem przeżywam wiele pięknych chwil. Sypiam na łąkach, molach, w schronach. Są i trudne momenty, gdy kończy się woda i trzeba o nią prosić. Wyliczyłem, że na mycie, picie i gotowanie potrzeba mi około siedmiu litrów dziennie – opowiadał. Przyznawał otwarcie, że miał zdecydowanie więcej przyjemnych sytuacji, zaproszeń w gościnę, pamiątkowych zdjęć niż zagrożeń.
Polska i Lublin są i będą mu bliskie. Dlaczego? – Mam żonę Ukrainkę, rozważam też utworzenie społeczności rowerowej, która będzie działała w obu krajach.

Przyznał, że preferuje dłuższe poznanie kraju niż wycieńczające, całodniowe rajdy rowerowe. – Średnio pokonuję z pełnym bagażem (mieści w nim m. in. duży namiot i palnik) ok 50-70 km dziennie. Ma swoje patenty, jak wydłużyć żywotność rowerowych części.
Na przyszłość planuje jednak trwale „osiąść”, by wykorzystać w praktyce zdobytą w „koczownictwie” wiedzę. – Mam w planach napisanie przewodnika o tanim podróżowaniu po Europie rowerem – skończył.

fot. pixabay


Rok zmian?


Niektórym wystarczy kilka dni na znaczącą zmianę dotychczasowego życia. Dla mnie taka przymiarka musi potrwać trochę dłużej. 

Siódmy rok blogowania (matko, jak to leci!) rozpoczynam, a jakże, ponoworoczną listą postanowień. Listy do odfajkowania nie wyłożę na tacy. Nie o odkrywanie wszystkich kart chodzi. Co innego zamiary.

Oszczędzałem już na studiach. Rodzice dali mi możliwość odłożenia. Jak to się mówi „na gorsze czasy”. Jakaś poduszka finansowa już jest, pewne umiejętności i zawodowe szlify zdobyte. Teraz, po kilkuletnim oszczędzaniu chcę więcej inwestować w siebie. Zacznę już wkrótce. Lada dzień dostaniemy nasze pierwsze małe autko. Nic że wieloletni używak. Zaczną się opłaty – ubezpieczenia, godziny doszkalające, paliwo. Słowem – koszty. Ale w głowie mam jednak co innego. Niezależność i gwarancja dotarcia wszędzie tam gdzie chcę – czynne prawo jazdy to typowa inwestycja. Pomocne w rodzinie, pracy, rozwoju.


Przewiduję zmianę miejsca zamieszkania. Z czym może (ale nie musi) wiązać się zmiana pracy. Kiedyż jak nie teraz? Młodość, szybka regeneracja i zdolność chłonięcia nowych obowiązków jeszcze mi sprzyjają. Na rutynę, dzieci, kredyt (oby nie!) przyjdzie czas. Dobrze, gdy te dwie kwestie przypieczętuje pomyślność w życiu prywatnym. W relacjach bywa różnie, stąd tak ważna sprawa zrozumienia się w czasie dużych zmian. Od pójścia na studia takowej nie miałem. Chcemy powiewu nowości wspólnie, a to najważniejsze, kiedy idzie się razem... 

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | cheap international calls