Złoci z odzysku

Cztery złota olimpijskie - to bilans polskich sportowców za 2016 rok. Nie, nie ma w tym zdaniu błędu. Oprócz dwóch złotych medali wywalczonych na igrzyskach w Rio de Janeiro (przez młociarkę Anitę Włodarczyk i dwójkę wioślarek Magdalenę Fularczyk-Kozłowską i Natalię Madej), Polacy otrzymali również dwa należne im złote medale z poprzednich igrzysk. To efekt wpadek dopingowych zwycięzców sprzed ośmiu i czterech lat.

 Złoto między aferami

Jeszcze przed zawodami w Rio, ale jakby bez rozgłosu, Polskę obiegła wiadomość, że nasz ciężarowiec Szymon Kołecki, został mistrzem olimpijskim w zawodach sprzed… ośmiu lat w Pekinie. Przypomnijmy, w 2008 roku na IO w Chinach wywalczył srebrny medal w kategorii do 94 kilogramów. Wygrał Kazach Ilja Ilin, podnosząc o dwa kilogramy więcej.

Po ośmiu latach komisja antydopingowa sprawdziła próbki pobrane ciężarowcom w tamtych zawodach. Wyszło z nich, że zwycięzca wspomagał się niedozwolonymi środkami. Kazach straci dwa złota(!) również to wywalczone cztery lata później w Londynie!

Nikt nie wróci wiktorii po latach - to jedno. Ale warto też wspomnieć o innej sprawie. Rozmawiamy o najbrudniejszej dyscyplinie jeśli chodzi o sport. Nasz mistrz sam nie jest czysty, czego dowodem jest publikacja „Wyborczej” z lutego 2016 roku. Kołecki miał otrzymywać sterydy anaboliczne w 2002 roku od ukraińskiego lekarza. Ciężarowiec wyparł się tego faktu.

Później, już na igrzyskach w Rio, Polskę skompromitowali wysłani przez Polski Związek Podnoszenia Ciężarów reprezentanci. Mowa o mistrzu z Londynu Adrianie Zielińskim i jego bracie Tomaszu. Próbki wykazały obecność w ich krwi nandrolonu w dawce zdecydowanie przekraczającej górny limit. Reakcje były identyczne. Sztangiści nie przyznali się do szprycowania, nie pojawili się na olimpijskim podeście. Wrócili do kraju w niesławie. Kołecki, wówczas szef PZPC podał się do dymisji…

Podwójnie złota Włodarczyk

Czarne chmury z powodu dopingu zebrały się również na rosyjskiej młociarce Tatianie Biełobodorowej (wcześniej Łysenko). W IO w Londynie (2012) była najlepsza w rzucie młotem wyprzedzając naszą Anitę Włodarczyk.

Okazuje się, że historię sportu można pisać na nowo podważając jeszcze wcześniejsze wyniki zwycięzców-dopingowiczów. W przypadku Tatiany Łysenko sprawdzano próbki z 2005 roku, czyli jedenastu lat do tyłu! Dały one wynik pozytywny na obecność we krwi turinabolu. Oznacza to, że Rosjance grozi dyskwalifikacja dożywotnia (pierwszy raz wykryto niedozwolone substancje w jej krwi w 2007 roku. W wyniku kary pauzowała dwa lata.). Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o pozbawieniu Łysenko medalu od razu weszła w życie, co potwierdza komunikat na stronie MKOl. Srebrny medal otrzyma brązowa w Londynie Niemka Betty Heidler.

Dyskusje nad zmianą wyników konkursu rzutu młotem kobiet z IO w Londynie zaczęły się jeszcze przed igrzyskami w Rio de Janeiro. Potwierdziły się w tym miesiącu. Pozostaje cieszyć się z faktu sportowego zwycięstwa w Rio, Anita już zna jego smak. A starego-nowego triumfu nikt nie wróci. Ale... Po wspomnianych sytuacjach zawsze pozostanie jakieś "ale".  

Dlaczego? W obu historiach radość ze złota jest przykryta dopingową otoczką. Nic nie zastąpi sportowcowi dekoracji olimpijskiej, chwili wzruszenia na olimpijskim podium. Zwłaszcza gdy mówimy o mistrzach, którym należy się symboliczne odsłuchanie hymnu. Problem dopingu w sporcie rzutuje na obraz igrzysk olimpijskich. Nikt nie może być pewny triumfu, skoro po latach wychodzą takie numery...


P.S.
W tabeli wszechczasów Polsce przybyły dwa złote medale (teraz jest ich 67), a ubyło srebrnych (jest 84).

fot. pixabay


0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | cheap international calls