Zielone ludziki aktywizują NATO, Polska zagrożona atomem


Kilka tysięcy żołnierzy i samolotów NATO, ale bez ciężkiego sprzętu które mają pojawić się we wrześniu w Polsce to za mało, by wierzyć w moc piątego artykułu i wieczny pokój w Europie.

Stąd też w kontekście konfliktu rosyjsko-ukraińskiego i obecności „zielonych” ludzików w Donbasie dyskutujemy o roli Polski w tym konflikcie. Od początku ukraińskiej zawieruchy rozgrywającym w tej partii jest Kreml. Kiedy separatyści dostali łupnia od ukraińskiej armii Putin sięgnął po ciężarówki w bieli i flagę w tej samej barwie. Poroszenko i Jaceniuk nie wpuścili transportów, ale Rosjanie i tak wjechali, na tereny opanowane przez „zielonych”.

Kiedy wiceszef Dumy Żyrinowski grozi spuszczeniem na Warszawę i państwa bałtyckie atomowego grzyba, a minister Ławrow pokazuje dwie twarze Rosji jednocześnie, prezydent Putin bierze wszystkie scenariusze i ich konsekwencje pod lupę. Uściski w Mińsku, mediacje, telefony od Merkel i Obamy z jednej strony, a na wschód od Doniecka strzały, krew i płacz. Wojna hybrydowa, piąte kolumny i „zieloni” przechodzą w nową odsłonę. Putin naciąga sprężynę cierpliwości świata Zachodu. Nie widać, żeby zmierzało to do granic możliwości.

Faktyczne zagrożenie polski od wieków napływało ze Wschodu. Plany wybijania się na niepodległość i jej utrzymania zawsze były powiązane z aktualnym potencjałem rosyjskiego sąsiada. Kiedy Rosja była słabym, pobitym wojskowo lub ekonomicznie państwem (1612, 1918-1919, 1989) wykorzystywaliśmy ten fakt. Kiedy była silna (1795) i bądź pokonywała w wojnach zachodnich najeźdźców (1815, 1945) dostawaliśmy się pod jej (nie)łaskę. Zarówno jako sojusznik agresywnego dyktatora jak i aliant. 

Rosja prezydenta Władimira Putina A.D. 2014 kontynuuje tradycje wielkiej, czerwonej poprzedniczki. Dyplomacja z Zachodem się skończyła już dawno, razem z końcem kadencji kanclerza Gerharda Schroedera i premiera Włoch Silvio Berlusconiego. Francja rządów Sarkozy`ego mediowała, w imieniu UE, podczas konfliktu w Gruzji, z drugiej strony słała i po dziś dzień śle do Petersburga Mistrale, okręty desantowe (a więc zaczepne), najnowszej generacji.

Wydawało się nam, że najgorsze z możliwych położenie geopolityczne odeszło już do przeszłości. Że wschodnie bufory w postaci reżimu Łukaszenki i chwiejnej, ale jednak niepodległej Ukrainy oraz pacyfistyczne Niemcy – w końcu recydywiści ubiegłego wieku - pozwolą Polakom odetchnąć niepodległym powietrzem.

Oddychamy nim od 25 lat. To ćwierćwiecze bez precedensu w najnowszej historii Polski. To nasza „Solidarność” zapoczątkowała największą geopolityczną katastrofę XX wieku, o której wspominał kadencyjny caro-czekista Rosji. To Polacy zadawali Rosjanom i Sowietom największe ciosy, nie tylko militarne. Dołożyliśmy się do rosyjskich smut dwa razy, kiedy w 1612 wojskowa elita wzięła Kreml i podczas jesieni ludów. Za Polską i przyzwoleniami Jaruzelskiego i Gorbaczowa satelity Moskwy weszły na ścieżkę prounijną, natowską.


Dziś obserwujemy kolejny historyczny nawrót Rosji. Tradycyjnie w kierunku wschodnim. Słowa Ś.P Lecha Kaczyńskiego „dziś Gruzja, jutro Ukraina” okazały się trafnym przewidzeniem najnowszego kursu Rosji.


fot.  Andrew Butko (prorosyjski wiec w Doniecku, proklamacja Donieckiej Republiki Ludowej) 

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | cheap international calls