Wespół
ze świętem Konstytucji 3 maja rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości należy
do najważniejszych świąt państwowych. 11 listopada, rok w rok, a zwłaszcza po
odzyskaniu pełnej suwerenności w 1989 roku,
wywieszamy biało- czerwone flagi, śledzimy w telewizji ceremoniały i
mszalne obrzędy stolicy, uczestniczymy w końcu w lokalnych obchodach tegoż święta.
Choć nasze czyny, w stosunku do wysiłku naszych pradziadów, są jedynie kroplami
w morzu, to nawet te krople potrafimy splamić współczesnymi niedoskonałościami.
Listopadowy patriotyzm ograniczamy
dziś do kilku godzin święta jedenastego dnia tego miesiąca, podczas gdy
odzyskanie niepodległości było stopniowym i długotrwałym procesem. Nie trwało
tydzień czy nawet miesiąc. Przywrócenie Polski na mapy świata kosztowało jej
mieszkańców ponad dwa i pół roku walk
domowych i z wrogimi sąsiadami, plebiscytów i wojen celnych, gospodarczej
recesji spowodowanej zaborczym plądrowaniem. Zarówno przedsiębiorca z
Warszawy jak i chłop z Wileńszczyzny odczuli powiew wolnego państwa dopiero po
traktacie ryskim z marca 1921 roku, który zakończył ostatnią wojnę młodej
Polski- z bolszewicką Rosją. Ustatkowywanie się trwało więc ponad dwa i pół
roku po tym jak do stolicy triumfalnie wrócił Józef Piłsudski, a w Warszawie
rozbrajać zaczęto niemiecki garnizon stolicy. Wewnętrzny spokój i gospodarcza
stabilność były dla żyjących wówczas rodaków, niezależnie od stopnia
zamożności, marzeniem o lepszym jutrze. Możliwym do spełnienia tylko ciężką,
własną pracą w kolejnych latach spokojnej prosperity. Przeciętny Polak odetchnął
dobrych kilka lat po 11. listopada 1918 roku. A wielkimi krokami zbliżał się
Wielki Kryzys…