Trzykrotnie pogrzebany- pośmiertne tułaczki Stanisława Augusta Poniatowskiego- cz.1


    Na studiach trafiają się takie przedmioty, na które do chodzenia nie trzeba specjalnie zachęcać. W moim przypadku takim przedmiotem jest Redagowanie tekstów. Czerpię z niego podwójną satysfakcję jako słuchacz mam przyjemność poznawać i szlifować umiejętności dziennikarskie (a raczej coś co je przypomina), a przy okazji uczestniczę w zajęciach wykładowych, gdzie słucham ciekawych i inspirujących historii. I choć zajęcia jeszcze się nie skończyły; już teraz śmiało mogę stwierdzić, że wyniosłem z nich tyle wiedzy, o  której na innych przedmiotach mógłbym pomarzyć.
    Na jednych zajęciach redaktor opowiedział nam niezwykłą historię o Stanisławie Auguście Poniatowskim.  Było to swoiste wprowadzenie do reportażu „Strażnik Królewskiego Grobu” Mariana Brandysa. Kupiłem tą książkę i przeczytałem prawież jednym ciurkiem. Nie ze względu jedynie tematycznych (oczywiście historia mnie kręci), ale dzięki świetnemu wprowadzeniu pana redaktora. Tak nakręcił mnie tematycznie, że nie mogłem powstrzymać się przed poznaniem tej historii w całości. 
    O czym jest  ta opowieść? O historii Józefa Charytona, proboszcza z małej miejscowości Siemiatycze. Co mógłby mieć wspólnego skromny ksiądz z podlaskiej mieściny z ostatnim królem Polski? Otóż w dawnej, pięknej drugiej Rzeczpospolitej właśnie ten uzdolniony plastycznie ksiądz (malował wnętrza kościołów i cerkwi, krypty, a nawet… twarze znajomych Żydów) otrzymał zadanie wykonania krypty pełnej zdobień i złoceń. Kiedy dowiedział się, że w projektowanym przezeń pomieszczeniu spocznie Stanisław August, „oddany” Polsce na podstawie tajnego porozumienia radziecko- polskiego z 1938 roku, Charyton stał się obsesyjnym fanem ostatniego króla Polski. Stąd też wyjątkowy tytuł reportażu Brandysa.
Wyjątkowa historia pokazuje nam jeszcze jeden, szokujący, a jednocześnie słabo znany fakt, który mógł przyczynić się do późniejszej profanacji sarkofagu króla. Sprowadzenie zwłok (a właściwie tego co z nich zostało po blisko 150. latach) zostało w ówczesnej opinii publicznej przemilczane. O tym, że do kraju wrócił jego ostatni król wiedziała garstka osób: najwyżsi urzędnicy w Warszawie i opiekunowie kościoła w Wołczynie na Białorusi. Oraz świadomy paradoksu sytuacji Charyton, któremu władze zabraniały pisnąć choć słówko o królu. Dla niego była to misja życia, dla króla wizerunkowy upadek i pochówek w ciszy na podlaskiej prowincji.
  O tym jaki był Stanisław August napisano setki opracowań, skryptów, nawet prace naukowe. Nie ma bardziej niejednoznacznej postaci w historii Polski, króla nie przebiją Józef Zajączek czy Wojciech Jaruzelski ( choć to kompletnie inne okoliczności). Jedno jest pewne- w ciągu ponad trzydziestu lat panowania Poniatowskiego działo się naprawdę sporo, bilans zysków i strat na rachunku króla jest wysoki po obu jego stronach. Do pierwszego zbioru wrzucimy cały dorobek naukowo- kulturowy, który rozkwitnął w Polsce przy oświeconym monarsze: Szkołę Rycerską, obiady czwartkowe, czasopismo „Monitor” i dzieło życia- Konstytucję 3 maja. Nie wybaczymy zaś królowi uległości wobec ambasadorów i jaśnie oświeconej imperatorki Wszechrusi, przystąpienia do haniebnej Targowicy i zadania (własnemu państwu!) trzykrotnego ciosu nożem w postaci podpisów pod aktami rozbiorowymi.
   Dla Polski rządy Poniatowskiego zawsze będą kojarzyć się z upadkiem państwa i zniknięciem na ponad 123 lata z mapy Europy. W tych okolicznościach częściej przyklejamy Augustowi łatkę króla „zło-czyńcy”, który pogrzebał swoją ojczyznę ani razu porządnie nie przeciwstawiając się zaborcom. Odszedł ze świata, niedługo po ojczyźnie- umarł w ciszy i zapomnieniu w Petersburgu w 1798 r.  Czytając reportaż Mariana Brandysa możemy w postaci przemyśleń Charytona cofnąć się w czasie do XVIII wieku, aby bliżej przyjrzeć się okolicznościom rządów ostatniego króla Polski.
      Nie będę rozwodził się czy Poniatowski był złym królem, czy mógł uratować kraj i cokolwiek wskórać. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że grobowiec monarchy powinien sąsiadować z Jagiellonami i innymi głowami państwa na Wawelu. Ewentualnie znajdować się w warszawskiej katedrze. Król dał Polsce naprawdę wiele; choć nie uosabiał wizerunku króla- bohatera gotowego zginąć za kraj, to swoimi zasługami dla kultury i nauki zasłużył na pochówek godny głowy państwa. Jeśli wyznacznikami do grobu w kryptach wawelskich są osiągnięcia dla ojczyzny, to czy Poniatowski  był gorszy od pierwszego z Sasów Augusta II Mocnego, czy Zygmunta III Wazy? Na marginesie- ten ostatni powinien dziękować krakowianom, że przenosząc stolicę do Warszawy został pochowany na Wawelu.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | cheap international calls